Benares Camden - Zen bez mistrzów zen, e-booki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Camden Benares
ZEN BEZ MISTRZÓW ZEN
w przekładzie Dariusza Misiuny
Przedmowa
7
Komentarz
9
1.
Przewodnicy i kochani głupcy
13
2.
Praktyka osobista
33
3.
Zen seksu
53
4.
Świat iluzji
63
5.
Medytacje i ćwiczenia
75
Próbując zrozumieć istotę zen, często zadawałem sobie pytania:
Czym jest zen? Co może mi dać? Jak mogę się z nim zapoznać? Wynikły
z nich następujące spostrzeżenia.
Zen to najbardziej radykalny odłam buddyzmu, który z historycznego
punktu widzenia stanowi mieszaninę buddyzmu i taoizmu. Według niek­
tórych legend zen powstał przed dwoma i pół tysiącami lat, kiedy Laozi
spotkał się z Buddą. Ale większość badaczy uznaje, że zen wykształcił się
w VI wieku w Chinach pod wpływem kontaktów taoistów z przybyłymi
z Indii misjonarzami. W XII i XIII wieku dotarł przez Chiny i Koreę do
Japonii, a stamtąd na Zachód już na początku XX wieku.
Dzięki tej praktyce samowyzwolenia udało mi się osiągnąć
przejrzystość umysłu i zrzucić ze swej świadomości jarzmo ograniczeń.
Zen umożliwia bezpośrednie przeżywanie życia. Jest metodą pozna­
wania siebie samego i swych najskrytszych pragnień.
Można do niego podchodzić na dwa sposoby: formalnie, z asystą mis­
trza, i nieformalnie, na zasadzie indywidualnego programu badawczego
korzystającego z wszelkich dostępnych materiałów. Podejście niefor­
malne wiąże się z czymś, co nazywam „zachodnim zenem". Uważam,
że jest to kolejny etap w rozwoju tej radykalnej tradycji.
Zen bez mistrzów
zen
stara się je popularyzować.
Niektórym czytelnikom przyjdzie pewnie do głowy pytanie,
czy przedstawione w tej książce opowieści są prawdziwe. Jakkol­
wiek mogłyby one brzmieć nieprawdopodobnie, większość z nich jest
wziętych z życia. Pozostałe stanowią przeróbkę autentycznych wydarzeń,
które dostosowałem dla potrzeb tej książki lub zasłyszanych objawień
o różnym stopniu wiarygodności. Zdecydowana mniejszość ma charak­
ter czystych przypowieści zen.
Jeśli zaś chodzi o wymiar praktyczny prezentowanych tu treści, pozwoliłem
sobie umieścić jedynie te ćwiczenia, które sprawdziły się w mym indywidu­
alnym doświadczeniu, co, rzecz jasna, nie przesądza o ich uniwersalizmie.
Kierujcie się wyłącznie swym własnym doświadczeniem. Nie zamierzam
nikomu narzucać czegoś, co nie przynosi żadnych rezultatów.
Jaki jest zatem cel niniejszej książki? Odpowiedź jest prosta: „czer­
panie jak największej radości z życia". Ale żadna z przedstawionych tu
wskazówek i opowieści, ani płynące z nich znaczenie samo w sobie nie
jest zenem, ponieważ zen jest poza wszelkim znaczeniem. Niniejsza
książka stanowi jedynie narzędzie pomagające cieszyć się jego istotą.
Wielu czytelników mojej trylogii
Illuminatus!
głowiło się nad
tym, skąd wzięły się dziwaczne litery „H.M." i „S.H." występujące po
nazwisku jego głównego bohatera, Hagbarda Celinea. W przeszłości
unikałem odpowiedzi na podobne pytania, ponieważ nie miałem
pewności, czy sam Hagbard chciałby wyjawić tę tajemnicę. Tymczasem
w
Zen bez mistrzów zen
Camden Benares bez ceregieli ujawnia wszel­
kie sekrety mistyki, a nawet pozwala sobie przytoczyć wczesny incydent
z życia Hagbarda, będący przyczynkiem do pojawienia się tych inicjałek.
Znajdziecie go w opowieści o „Oświeceniu istoty poszukującej".
Odpowiedź na inne, często pojawiające się w odniesieniu do
Illumi-
natusa!
pytanie, dotyczące pierwowzorów występujących w nim bo­
haterów, również pojawia się w niniejszej książce, ponieważ tajemniczy
Malaklipsa Młodszy z
Illuminatusa!
to nikt inny jak Mal z
Zen bez mis­
trzów zen
(zob. „Prawda wg Mala").
Przedstawiona w tej książce filozofia - nazywana „dyskordianiz-
mem", „eryzjanizmem", czy też nawet „marksizmem-lennonizmem" - jest
dziełem zbiorowym, tak samo jak rzeczywistość. Nie wymyślił jej ani sam
Camden Benares ani Mal Ho Szi Zen, ani ja. Po prostu „się pojawiła", jak
Topsy w powieści
Chata wuja Toma,
czy też otaczający nas świat.
Niektórzy powiadają, że pierwszym ateologiem eryzyjskim był Zenon
z Elei. Filozof ten udowodnił, że strzała nigdy nie dociera do swego celu,
ponieważ najpierw musi przebyć połowę dystansu do celu, lecz zanim to
nastąpi musi jeszcze przebyć połowę tego dystansu, czyli 1/4 pierwotnej
odległości. A to nie wszystko, bo jeszcze wcześniej musi przebyć połowę
tej drogi, czyli 1/8 całości. I tak w nieskończoność.
Jeszcze inni uważają, że pierwszym eryzjaninem był tak naprawdę
Sri Syadasti, indyjski mędrzec, autor słynnej sentencji powiadającej,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • braseria.xlx.pl
  •