Biblia szamanów, szamanizm

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Biblia szamanów?

Było to w roku 1960. Michael Harner, dziś czołowa postać ruchu neoszamańskiego, a wówczas początkujący młody antropolog, przebywał na swojej pierwszej badawczej wyprawie w lasach ekwadorskiej części Amazonii. Gościł u Indian Conibo i kiedy wypytywał ich o ich wyobrażenia religijne, został - zamiast odpowiedzi - poczęstowany przez wioskowego znachora napojem z halucynogennej rośliny ayahuasca <ayahua.htm>. Jego pierwsze doświadczenie z ayahuaską było dramatyczne: był przekonany, że dawka, którą dostał, była śmiertelna i że właśnie umiera - tym bardziej, że podczas wizji, których był świadkiem, zostało mu powiedziane, iż oto otrzymuje przekaz wiedzy, który jest zastrzeżony tylko dla zmarłych. Istoty, które mu to opowiadały, były podobnymi do smoków kombinacjami nietoperza i węża, i ogłaszały się prawdziwymi władcami świata i stwórcami życia na ziemi. Zaś w centrum obrazu, który wyświetlił mu się z porażonego halucynogenem mózgu, stał, wpatrzony w niego i złośliwie uśmiechnięty, gigantyczny gad o paszczy krokodyla, z której wylewał się istny potop szumiącej wody... Następnego dnia Harner wybrał się łodzią do niedalekiej misji, aby o swoich wizjach opowiedzieć białym ludziom. Misjonarze słysząc jego relację sięgnęli do Biblii, gdzie w Apokalipsie Św. Jana napisano:

I wypuścił wąż z paszczy swojej wodę jako rzekę... (Obj. Jan. 12, 15)

Tak oto nieoczekiwanie wizje wykreowane przez indiański halucynogen znalazły swoje potwierdzenie w słowach Biblii... Dodajmy jeszcze, że kiedy niedługo potem Harner wybrał się po radę do pewnego starego i niewidomego już szamana Conibów, ten, nie czekając, aż Amerykanin opowie mu swoje wizje do końca, na wiadomość o skrzydlatych wężo-gackach, które tytułowały się "władcami świata", wtrącił szybko i z uśmiechem: "A tak, one zawsze to mówią!" I wyjaśnił: "Ale one są tylko władcami Ciemności Zewnętrznej".

Czy chcemy tego, czy nie, Pismo Święte, zarówno Starego, jak i Nowego Testamentu, w wielu miejscach zawiera wizje, które okazują się zaskakująco podobne do pewnych prastarych mitów i mitologicznych wyobrażeń, do wierzeń ludów uważanych do niedawna za "prymitywne", a także do obrazów widywanych również dziś: w snach, pod wpływem halucynogenów oraz przez szamanów podczas ich magicznych podróży. Wiele wskazuje, iż jest to przekaz, który przychodzi z mało wciąż zbadanych, nieświadomych głębin naszego umysłu. Te obrazy, wizje, mitologie są stale w nas; niekiedy wydobywają się na powierzchnię i dobijają się do naszej świadomości. Wielu ludzi, także spośród tych, którzy do dziś uważani są za religijne autorytety, dostrzegało w nich przekaz od Boga.

Tytuł "Biblia szamanów" oczywiście nie oznacza, że oto właśnie została napisana lub odnaleziona jakaś Księga, zawierająca szamańską mądrość. Takiej księgi nie było i nie będzie, gdyż szamanizm obywał się bez pisma. Tradycja ta jest starsza niż sztuka pisania, która pojawiła się w dość późnej fazie rozwoju ludzkiej kultury i długo przez wiele ludów, skądinąd cywilizowanych i rozwiniętych, była traktowana z dużą nieufnością. I tak na przykład Ariowie, zdobywcy Indii, przez długie wieki nie spisywali swoich świętych hymnów i eposów, a przekazywali je wyłącznie ucząc się ich na pamięć. Tylko w pamięci wtajemniczonych-druidów istniała bogata literatura, mitologia, kosmologia Celtów - i wraz z druidami przepadła. Podobnie, niedaleko od kraju, który będzie przedmiotem zainteresowania tej książki, a więc w starożytnym Iranie, długo nie umiano zdecydować się na spisanie nauk proroka Zaratusztry, chociaż Persowie i Medowie zewsząd sąsiadowali z ludami - Semitami, Elamitami i Grekami - które od wieków pisma używały nie tylko do celów uroczystych i sakralnych, ale i w codziennym życiu.

Pisanie i przechowywanie ksiąg było zrazu luksusem i miało miejsce tam, gdzie były zorganizowane państwa, królewskie dwory, świątynie i kolegia kapłanów. Szamani działali raczej z dala od centrów władzy i do dziś zachowali się tylko w odległych i rzadko zaludnionych okolicach świata. Tym cenniejsza jest ich wiedza, która do naszych czasów przetrwała w umysłach tubylczych mieszkańców Syberii, Australii czy obu Ameryk.

Pod tytułem tej książki, "Biblia szamanów", kryje się więc zamiar dużo skromniejszy. Chodzi o przyjrzenie się Biblii pod nietypowym dla niej kątem: czy i w tej księdze, świętej najpierw dla narodu żydowskiego, później zaś dla chrześcijan, nie przetrwały ślady dawnego, mitologicznego i szamanistycznego pojmowania rzeczywistości?

Gdy czyta się Biblię, powstaje wrażenie, że jej autorzy w ostatniej chwili usiłowali utrwalić na papirusie duchowy przekaz, który już wygasał. Dawni szamani mieli żywy kontakt z duchami, przodkami, bogami. Później żydowscy prorocy, ich spadkobiercy, rozmawiali i spierali się z Jahwe, swoim opiekuńczym bóstwem. Potem ta gorąca linia między niebem a ziemią przestała działać jak należy. Ludzie zaczęli szukać głosu bogów w książkach, nie w swoim czakramie serca. Pozostały spisane fragmenty legend, mitów... Ale to nie bajki. Skoro w obecnych czasach magowie Indian, Buszmenów, australijskich tubylców kontaktują się z duchowymi istotami, nie można wątpić, że również dawni Żydzi mieli szamanistyczne doświadczenia, których odbicie znalazło się w Biblii.

Słowo szaman bywa używane mało odpowiedzialnie. Dlatego warto przypomnieć jego pochodzenie: zostało zapożyczone z języka Ewenków, zwanych inaczej Tunguzami. Są to mieszkańcy Syberii, używający języka z rodziny ałtajskiej, podrodziny tunguskiej; językowi bliscy krewni Mandżurów, dalsi zaś krewni Mongołów, Jakutów, Tatarów i Turków. Ewenkowie, a także inne ludy Syberii, mają swoich specjalistów od kontaktowania się z innym światem, światem duchów, bóstw, demonów - i nazywają ich szamanami. Słowo to zostało przejęte przez Rosjan, a od nich stało się terminem o międzynarodowym zasięgu.

Syberyjskie pochodzenie słowa szaman zobowiązuje do tego, aby wierzenia i praktyki ludów Syberii traktować jako wzorzec szamanizmu. Warto o tym pamiętać szczególnie dlatego, że dziś głównym ośrodkiem mody na szamanizm są Stany Zjednoczone i szerzej: świat angielskojęzyczny, Amerykanie zaś mają skłonność, z powodów, które można nazwać patriotycznymi, utożsamiać szamanizm z religijnym i duchowym życiem Indian Północnej Ameryki. Tymczasem kultura Indian zawiera tylko niektóre elementy szamanizmu. Podobnie, z racji syberyjskiego pochodzenia, nie należy terminu szaman zbytnio uogólniać i nie nazywać wszelkich plemiennych wierzeń i obrzędów - "szamanizmem"; jako że wszystkie ludy, zarówno te żyjące w plemionach, jak i te cywilizowane, zorganizowane w państwa, miały i mają swoich specjalistów od tamtego świata, ale nie wszystkich można nazwać szamanami.

Szamana wyróżnia przede wszystkim to, że posiada on umiejętność wchodzenia w trans, w zmieniony stan świadomości, w którym bezpośrednio kontaktuje się z rzeczywistością duchów, bóstw i innych istot ponadnaturalnych, oraz z ich mocami. Swoje wyobrażenia religijne czerpie on więc z pierwszej ręki, z bezpośredniego doświadczenia. Tym różni się od innych specjalistów, którym bardziej należy się miano kapłanów (oraz religioznawców!), którzy swoją wiedzę wynoszą z lektur lub wykładów i na takiej pojęciowej wiedzy poprzestają, choć to wystarcza, aby w większości społeczeństw byli jedynymi przewodnikami po świecie ducha.

Czytelnicy moi chcą pewnie wiedzieć, czy starożytni Żydzi, autorzy Biblii, rzeczywiście byli... szamanistami? Odpowiedź brzmi, oczywiście - NIE! Szamani żyją w intymnej zażyłości z naturą, kontaktują się z jej mocami i duchami, znają język zwierząt - to znaczy potrafią się kontaktować z opiekuńczymi duchami zwierzęcych gatunków. Judaizm czyli kult Jahwe, przeciwnie, był w istocie zerwaniem z naturą. Żydowskich proroków obchodził człowiek, i to tylko ten, który należał do Narodu Wybranego - oraz Bóg, ten najwyższy i jedyny. Dla bóstw pomniejszych, duchów przyrody, dla zwierząt już zabrakło miejsca, przestali być ważni...

Wąż w raju

Bóg stworzył z pyłu ziemi Pierwszego Człowieka, Adama, i na wschodzie świata urządził dlań ogród w Edenie. Potem z jego żebra stworzył Ewę. Oboje byli nadzy, lecz nie wstydzili się tego. W samym środku rajskiego ogrodu rosło drzewo, którego owoce były tabu: Bóg zabronił Adamowi i Ewie zrywać je i zjadać. Był w Edenie też Wąż, który był najinteligentniejszym za wszystkich stworzeń. Wąż tak powiedział do Kobiety: Jeśli zjecie zakazany owoc, nie umrzecie wcale, jak twierdził Bóg, ale otworzą się wasze oczy i staniecie się równi bogom. Ewa posłuchała Węża, sama zjadła owoc i dała jeść Adamowi. Pierwszym skutkiem nabycia mądrości po zjedzeniu owocu było to, iż spostrzegli, że są nadzy i poczuli się zawstydzeni. Sporządzili sobie więc zasłony z liści figowych. Potem ujrzeli Boga przechadzającego się w powiewach wiatru, poczuli lęk i schowali się przed nim. Przed okiem Boga niczego nie dało się ukryć: Stwórca przeklął Węża i ogłosił go nieprzyjacielem ludzi, kobietę skazał na rodzenie dzieci w bólach i poddał ją władzy męża, Adama zaś ukarał dożywotnią ciężką pracą na nieurodzajnej ziemi. Wygnał oboje z raju, a u bram Edenu postawił na straży cheruba z płomienistym mieczem.

 

Wiele rzeczy dziejących się w głębinach umysłu układa się w czwórki. Siedemdziesiąt lat temu Elsie Wheeler z San Diego w Kalifornii zobaczyła fragment innego mitu. Piszę "zobaczyła", bo można wyobrazić sobie, iż mity stanowią równoległą rzeczywistość, która niekiedy odsłania się przed oczyma jasnowidzów. Ogród Edenu z Adamem i Ewa zapewne został przed tysiącleciami podobnie "zobaczony" czyimś jasnowidzącym okiem. Pani Wheeler ujrzała co następuje: "Kobieta wynurza się z oceanu, w ślad za nią zaś foka, która obejmuje ją." Była to pierwsza wizja z serii 360 tak zwanych Symboli Sabiańskich. Wizja ta składa się z czterech elementów: widzimy twórcze Wody oraz Powietrze, czyli przestrzeń ponad wodą; dalej Pierwszą Kobietę, i po czwarte - Fokę, która wciąga ją do wody z powrotem. Zwykle w czwórce jest jeden element, który odstaje od pozostałych i zakłóca harmonię. Tutaj tym negatywnym elementem jest Foka. W micie Edenu jest nim Wąż.

 

Bohaterowie tego dramatu również układają się w czwórkę. Pierwszy jest Bóg, drugi Adam, trzecia Ewa, czwarty jest Wąż. Pamiętajmy jednak, że jest to Wąż, a nie Szatan. Kiedy powstawała opowieść o stworzeniu świata, Żydzi nie znali jeszcze postaci zwanej Szatanem. Później dopiero zaczęto zgadywać, że ów Zły Duch wcielił się w Węża. Nie łączmy więc Węża z Diabłem.

 

Kim w takim razie jest Wąż? Psychologowie zwierząt stwierdzili, że niektóre przynajmniej gatunki zwierząt mają w genach zapisany wrodzony obraz swoich gatunkowych wrogów. Pisklę pokrzewki od wyklucia z jaja syczy na widok łasicy, także wypchanej. Wszystkie ptaki nieruchomieją, widząc na niebie sylwetkę orła lub jastrzębia i reagują agresją na sowy. Wydaje się, że z nami jest podobnie. Przodkowie ludzi mieli dwóch przysięgłych wrogów swojego gatunku. Były nimi wielkie koty, jak lew, lampart czy tygrys - oraz węże. Dwa obrazy budzą w nas pierwotny, zwierzęcy lęk: otwarta paszcza, wystające kły i oczy z wąskimi źrenicami, a więc zapowiedź pożerającej paszczy lwa lub lamparta - oraz wijące się ruchy i syk węża.1

 

Indianie z Amazonii odkryli i zastosowali w swojej magii roślinę zwaną ayahuasca, najpotężniejszy ze znanych środków halucynogennych. Długo można by opowiadać o dziwach, jakie dzieją się pod wpływem napoju z tej rośliny. Z pewnością uruchamia ona, oprócz innych mocy duchowych, również te komórki w mózgu, które przechowują najstarsze, wrodzone obrazy świata. Tym, którzy zażyli ayahuaskę, pojawiają się wizje wielkich drapieżnych kotów i gigantycznych węży. Podobno któryś z badaczy eksperymentował z Eskimosami, ciekaw, co oni, nie znający ani węży, ani tygrysów, zobaczą po ayahuasce. Zobaczyli... to samo: stwory, które określili jako "długie ryby" i "wielkie koty".

 

Stanisław Ignacy Witkiewicz-Witkacy, kiedy zażył inny indiański halucynogen, pejotl, ujrzał całe krajobrazy, całe góry, po horyzont zbudowane z żywych węży. Magiczny obraz węża mocno tkwi w naszej psychice.

 

Sąsiedzi Żydów, Egipcjanie, mieli wśród swoich bogów również węża. Nosił on imię Apopis i był od prawieków przeciwnikiem dobrych, słonecznych bogów, czuwających nad porządkiem, światłem i dobrobytem. Apopis mieszka gdzieś daleko, w wodach otaczających świat (a może sam jest owymi groźnymi Wodami?), na granicy tego co Istnieje i tego, co Nie Istnieje. Co noc Re-Słońce musi staczać walkę na śmierć i życie z Wężem-Apopisem. Re zwycięża, Słońce wstaje każdego poranka, ale Wąż odradza się wciąż na nowo, ponieważ, jako istota na wpół tylko istniejąca, nie podlega on śmierci. Bogowie (tak wierzyli Egipcjanie) kiedyś umrą, a on, Wąż - nie. Wąż jest zarazem Czasem i zachowały się malowidła przedstawiające Węża połykającego Godziny.

 

Wąż był nie tylko wrogiem człowieka, stworzeniem niosącym śmierć i budzącym grozę. Węże zamieszkiwały jamy i zakamarki, miejsca chłodne, wilgotne i ukryte. Był więc Wąż naturalnym strażnikiem tajemnic i skarbów. Zazdroszczono wężom tego, że potrafią zmieniać skórę, a więc odradzać się do nowego życia. Także ów egipski Wąż Kosmiczny był nieśmiertelny, bardziej żywotny niż bogowie. Do dziś wąż jest godłem medyków i aptekarzy. Wąż wreszcie przypominał swoim kształtem i sprężystością męski członek, był więc symbolem seksu. Ale to nie koniec jego znaczeń. Indyjscy jogini widzieli swoją moc - a nie mamy powodu, aby im nie wierzyć, bowiem wielu było wśród nich jasnowidzów - jako węża właśnie, imieniem Kundalini, zamieszkującego wilgotny kanał wewnątrz kręgosłupa. Dziś wiemy, że mieści się tam rdzeń kręgowy, drugi obok mózgu sterujący system nerwowy. I rzeczywiście ma on kształt węża.

 

Większość ludów żyjących blisko natury znała i praktykowała obyczaj inicjacji. Inicjacji poddawano dorastającą młodzież. Jedne rytuały inicjacyjne były dla chłopców, inne dla dziewcząt. W tych obrzędach każda płeć miała swoją własną ścieżkę. Ktoś, kto nie przeszedł inicjacji, nie był uważany za człowieka. Być może Indianie czy Australijczycy patrzyli na nas, Białych jak na wielkie dzieci, nie inicjowane, a więc zatrzymane w rozwoju... Inicjacja była pasowaniem na dorosłego członka plemienia. Wiązała się z niełatwymi próbami. U wielu ludów młody człowiek udawał się na pustkowie, gdzie pościł, nie spał, poddawał się umartwieniom. Wyczerpany, na skraju fizycznej wytrzymałości, dostępował najwyższej łaski: przybywały do niego istoty, które udzielały mu nauk i podtrzymywały na duchu. Często byli to mityczni przodkowie plemienia, którzy zachowali zwierzęcą postać. Zjawiali się jako kangur lub krokodyl, jako jeleń, kruk, wąż... Przychodzili z tamtej strony, znad granicy widzialnego świata. Po takim doświadczeniu młody człowiek był przygotowany, aby wysłuchać z ust starców opowieści, kryjące duchowe tajemnice swego plemienia.

 

Jahwe stwarza ogród Edenu jako doskonałą całość, a Pierwszych Ludzi jako szczęśliwe dzieci. Są nadzy, ale o tym nie wiedzą. Nie zagraża im śmierć ani choroba, wolni są od pracy i troski o potomstwo. Ale nie wiedzą, nie mają wiedzy, jak dzieci pozostają w stanie błogiej nieświadomości. Aby wyrwać ich z tego szczęśliwego odrętwienia, musi zjawić się inna istota niż Bóg. Ma ona postać zwierzęcego przodka-totemu, w rodzaju tych, o których opowiadali starcy Australijczyków czy Buszmenów. Jest Wężem. Ta istota każe Ewie (żydowscy mędrcy widać uważali kobiety za bardziej od mężczyzn wrażliwe na nowości) złamać tabu czyli boski zakaz. W tym momencie kończy się rajskie dzieciństwo, a zaczyna twarda rzeczywistość dorosłego życia.

 

Z mitu o Adamie i Ewie wynika, że gatunek ludzki miał dwóch twórców, dwóch ojców. Boga, który stworzył ich dziećmi, i Węża, który dał im mądrość wieku dorosłego. Wąż był pierwszym nauczycielem, a scena kuszenia była w rzeczywistości inicjacją. Podczas niej Adam i Ewa stwierdzili że są nadzy,2 a więc dzięki wężowej mądrości odkryli także smak seksu. Odwrotną stroną tej inicjacji był gniew Stwórcy, który obdarował Pierwszych Ludzi cierpieniem i śmiercią.

 

Mozaika z Rawenny. W chrześcijańskiej ikonografii ujawnia się prastary obraz gatunkowych wrogów ludzkości.

Napis w otwartej księdze: "Ego sum via, veritas et vita" - "Ja jestem drogą, prawdą i życiem".

 

2.Zwierzęca sierść Adama i Ewy

Tysiąc lat temu z okładem, opowieść o Adamie i Ewie, skuszonych przez Węża mieszkańcach raju, została przyniesiona na północ Azji przez nestoriańskich i manichejskich misjonarzy. W ten sposób mit o Pierwszych Ludziach dotarł do matecznika szamanizmu w górach południowej Syberii. Tureckie plemiona zamieszkujące ten region zadziwiająco trafnie zinterpretowały ów mit jako opowieść o inicjacji. Ałtajscy odpowiednicy Adama i Ewy spostrzegają bowiem, iż są nadzy, ponieważ... opada z nich zwierzęca sierść!

Toeruengej przechadzał się ze swoją żoną, Eże. Erlik powiedział im: "skosztujcie owoców." Toeruengej nie chciał, lecz jego żona zjadła. Owoc bardzo jej smakował. Włożyła go więc mężowi do ust. Wtedy z obojga spadło owłosienie. Zostali całkiem nadzy. Zawstydzeni, ukryli się miedzy drzewami. (Małgorzata Łabęcka-Koechnerowa, "Mitologia ludów tureckich", Warszawa 1998. Fragment mitu ałtajskiego zapisanego przez W. W. Radłowa.)

W opowieści tej Toeruengej i Eże są pierwszymi ludźmi, Erlik jest współstwórcą świata, a zarazem postacią typu trikstera.3 Utrata zwierzęcej sierści przez Adama i Ewę odsyła nas do najstarszego epickiego dzieła literackiego - do sumerskiej opowieści o Gilgameszu. To samo stało się bowiem z Enkidu, dzikim człowiekiem i przyszłym towarzyszem Gilgamesza, kiedy został przez świątynną prostytutkę i kapłankę bogini miłości Isztar wprowadzony w arkana seksu, a owa erotyczna inicjacja była w istocie uczłowieczeniem dzikiego Enkidu:

Ciało swe włochate wziął i obmacał, starł z siebie Enkidu sierść kudłatą, olejkiem się namaścił, do ludzi stał się podobny... ("Gilgamesz", tłum. Robert Stiller, Warszawa 1967, str. 13.)

Ponieważ dopiero dzięki inicjacji młodzież staje się pełnoprawnymi członkami plemienia, a więc w istocie, ludźmi, symboliczne przedstawienie tego przejścia jako utraty zwierzęcej, czyli nie-ludzkiej sierści, jest jak najbardziej zrozumiałe.

 

3. Postać trikstera czyli Boskiego Oszusta rozpoznali antropolodzy po raz pierwszy w mitach północnoamerykańskich. Mircea Eliade (M Eliade, "W poszukiwaniu historii i znaczenia religii", Warszawa 1997; ss. 213-214.) tak streszcza jego właściwości:

...W większości tradycji mitologicznych Oszusta (Trickstera) obarcza się odpowiedzialnością za nastanie śmierci i obecną kondycję świata. Ale jest on także tym, który ... ukradł ogień i inne użyteczne przedmioty, zniszczył także potwory, które pustoszyły ziemię. ...Kiedy kradnie ogień czy jakiś inny przedmiot, ... Słońce, Wodę, grę, rybę..., który jest zazdrośnie strzeżony przez boską istotę, zwycięża nie tylko męstwem, lecz także przebiegłością i oszustwem. ...Kolejnym rysem charakterystycznym jest ambiwalentny stosunek Oszusta do sacrum. Trikster parodiuje ...obrzędy odprawiane przez kapłanów, ...parodiuje też ekstatyczny lot szamana, choć w jego przypadku lot ów kończy się upadkiem; ... drwi sobie z religii. [Niekiedy] okazuje się postacią ...w równym stopniu inteligentną, co głupią - pokrewną bogom dzięki swej "pierwotności" i własnym mocom, ale jeszcze bliższą ludziom przez swój żarłoczny apetyt, nadmierny popęd płciowy i amoralność. ...[W innych mitologiach, trikster] sprzeciwia się decyzji Boga, by uczynić człowieka nieśmiertelnym. ...Porządkuje [też] i doprowadza do końca stworzenie świata, ale popełnia przy tym tyle omyłek i błędów, że ostatecznie nic nie wychodzi tak, jak powinno.

Tak szeroko zdefiniowaną postać trikstera rozpoznajemy w wielu mitach z kręgu kulturowego Europy i Śródziemnomorza. Rysy trikstera ma Prometeusz, który Zeusowi ukradł ogień dla ludzi, ale i Wąż, który skusił Ewę i przez to ściągnął na nią i na Adama śmiertelną klątwę Boga Ojca. Trikstera przypomina Faeton, który wyłudza od Apollina-Heliosa jego słoneczny rydwan, aby swoją kawalkadę zakończyć kosmiczną katastrofą. "Triksteroidalnymi" postaciami są Syzyf (który uwięził Śmierć), chytry Odyseusz, lubieżne satyry, Szatan z Księgi Hioba, knujący ramię w ramię z Bogiem intrygi przeciw sprawiedliwym; czy strącony w otchłań książę upadłych aniołów. Triksterem par excellance jest skandynawski bóg-złośliwiec Loki, ale jest nim także Święty Piotr z ludowych apokryfów polskich i ruskich. (Pan Jezus pospołu ze Św. Piotrem stwarzają świat, ale co Jezus zrobi, Piotr w swojej głupiej naiwności psuje.)

Kruk, potop i arka Noego

Jedym z bohaterów dramatu w raju jest wąż. Mało kto wie, jakie następne zwierzę Biblia wymienia z imienia? Otóż jest nim... kruk. A kruk pojawia się w Świętych Księgach przy okazji potopu i arki Noego. Przypomnijmy sobie tę opowieść.

 

Pewnego razu Bóg doszedł do wniosku, że na świecie, tak niedawno przezeń stworzonym, nazbierało się zbyt wiele niegodziwości. Postanowił zatem dokonać radykalnej odnowy i zniszczyć całe swoje stworzenie - lądy, ludzi i zwierzęta - a zostawić jednego tylko Noego z rodziną. Rzekł więc tak Jehowa do Noego: Zrób sobie statek z drzewa cyprysowego i uszczelnij go smołą (tu Biblia podaje długą i szczegółową instrukcję budowy, wraz z wymiarami arki). Wszystko bowiem zginie, prócz ciebie, twoich synów i ich żon. Weźmiesz też na statek po parze każdego zwierzęcia i żywność dla wszystkich. Noe zdążył zbudować arkę, gdy Bóg otworzył "upusty" w niebie i zaczął świat zalewać wodą. W falach potopu zniknęło wszystko, aż po szczyty najwyższych gór. Zagładę przeżyły tylko istoty schowane w arce. Aż w końcu wody zaczęły opadać i statek osiadł na górze Ararat. Wówczas Noe wysłał na zwiady kruka, aby sprawdził, czy jest gdzieś ziemia, która nadawałaby się do zamieszkania. Kruk wylatywał wiele razy, lecz suchej ziemi nie znalazł. Wtedy Noe wypuścił gołębia, i ten wrócił z gałązka oliwną w dziobie. Był to znak, że ziemia obeschła i można opuścić arkę. Noe wkrótce po tym upił się do nieprzytomności i zległ nagi w swoim namiocie...

 

O co właściwie chodzi w tej historii? Budzi ona mnóstwo wątpliwości i jej sens gubi się jak w mgle jakiejś. Przede wszystkim Biblia nie tłumaczy dlaczego, za jakie grzechy postanowił Jahwe tak straszliwie pokarać wszystkich mieszkańców Ziemi? Wygląda na to, że mit o potopie jest przeróbką dawniejszych opowieści, które być może były bardziej logiczne, ale z jakichś powodów redaktorom Biblii się nie podobały.

 

Wiele ludów znało doroczne święta chaosu i ciemności. Celtowie około pierwszego maja obchodzili święto Beltane, kiedy wygaszano ognie, na jedną noc świat pogrążony był w ciemnościach i rządy obejmowały złe moce, o świcie zaś następnego dnia krzesano nowy ogień i wraz z nim świat podlegał oczyszczającej odnowie. U Słowian podobnym świętem była Noc Kupały. Rzymianie mieli swoje Saturnalia, których pozostałością jest karnawał. Święta takie wynikały z wiary, że przez rok żywotne siły świata ulegają zużyciu i coraz więcej gromadzi się zła. Lekarstwem na to może być tylko powrót do pierwotnego chaosu i ciemności, aby przywołać czasy stworzenia świata wraz z ich całym życiodajnym potencjałem. Wydaje się, że historia o potopie opowiada właśnie o takim nawrocie chaosu.

 

Kiedy podczas dorocznego święta wracał stan początkowego chaosu, przestawały obowiązywać normalne prawa. Stan świętego nieporządku obejmował również życie seksualne i zwykle takie święto ciemności i odrodzenia było jedną wielką orgią. To wyjaśnia zagadkowe zakończenie historii Noego. Dostojnego patriarchę żegnamy, kiedy leży pijany i z obnażonym przyrodzeniem. To pewny dowód, że również przodkowie Żydów czcili pamięć potopu, czyli powrotu chaosu, nieskrępowaną radością, rytualnym pijaństwem i rozpustą.

 

Ale co w tym towarzystwie robi kruk? Przede wszystkim widać, że żydowskim prorokom jakoś ten kruk przeszkadzał, skoro historię wysyłania ptaka na zwiady opowiedzieli w Biblii dwa razy i za drugim razem zastąpili kruka - gołębiem. Otóż według prawa Mojżeszowego gołąb był zwierzęciem czystym i można go było składać w ofierze Bogu, zaś kruk był nieczysty i niedotykalny, podobnie jak świnia. Jednak musiała istnieć pamięć o związkach kruka z potopem, skoro nie udało się go całkiem usunąć z kart Księgi.

 

Kruki towarzyszą człowiekowi (lub towarzyszyły dawniej) na całej północnej półkuli. Żyją zarówno na piaskach Sahary jak i w lodach Grenlandii. Gromadziły się przy jaskiniach dawnych łowców i ciągnęły za wojskami na pola bitwy. Znakomicie nadawały się do roli ptaków wieszczych, a to dlatego, że są inteligentne, szybko i w charakterystyczny sposób reagują na to, co się dzieje w dole i wprawny obserwator z ich lotu odgadnie, co wydarzyło się wiele kilometrów dalej.

 

Kruk swoimi czarnymi piórami przypomina o czasach ciemności, czyli pierwotnego chaosu. Czerń - nigredo - to pierwsza faza przemiany materii jakiej dokonywali alchemicy. W ich tyglach materia czerniała, aby wrócić do stanu pierwotnej żyzności, rozrodczej mocy. Dopiero po tym mogła zrodzić upragnione złoto. Otóż kruk symbolizował ów ciemny etap alchemicznej przemiany.

 

Ten mit o mrocznym lecz życiodajnym kruku jakoś trwa do dziś w naszej podświadomości. Znam sny kobiet, w których kruk zjawia się, aby zapowiedzieć urodzenie dziecka.

 

Liczne ludy północnej półkuli - Indianie, Celtowie, mieszkańcy Syberii - znały opowieść o tym, jak to kruk właśnie podczas stworzenia świata pierwszy wyłowił z wody lub odnalazł w ciemnościach pierwszy skrawek lądu nadający się do zamieszkania.

 

Zapewne więc i przodkowie Żydów opowiadali sobie, jak to w wielkim kosmicznym cyklu bogowie zatapiają zepsuty świat - po to, by mógł się odrodzić jeszcze wspanialszy. Boskim wysłannikiem, który pierwszy wraca z dobrą nowiną, że oto ziemia wynurzyła się z fal, jest czarny kruk z gałązką w dziobie. Wtedy ci, którzy jak Noe ocaleli z potopu, mogą bezzwłocznie oddać się pijaństwu i orgiom, aby obudzić płodne siły ziemi.

 

W dąbrowie Mamre

Święte księgi Żydów są jak ziemia pod starymi miastami: można w nich kopać tak, jak archeologowie przekopują ziemię, i znajdować wciąż nowe ślady danych epok. Biblia pełna jest takich śladów. Jednym z nich są święte dęby.

 

Kto czytał Biblię wie, że nie tworzy ona ciągłego wątku. Zaczyna się od historii stworzenia świata, Adama, Ewy i Węża, potem jest mord Kaina na Ablu - i następuje lista ich potomków, którzy niczym wielkim się nie wsławili. Później na chwilę z mroków niepamięci wyłania się Noe z synami i znowu przychodzi wyliczanka przodków znanych tylko z imienia. Potem następuje historia czterech patriarchów: Abrahama, Izaaka, chytrego Jakuba i Józefa, który zrobił ministerialną karierę w Egipcie. (Każdy z nich był synem poprzedniego.) Po Józefie wątek rwie się znów na lat czterysta, po czym historia narodu żydowskiego zaczyna się jeszcze raz na nowo, tym razem od Mojżesza.

 

Z Abrahamem (który z początku nosi imię Abram) związany jest pewien mało znany wątek. Ów dostojny mąż żył w mieście Ur, w Mezopotamii. Tam objawił mu się Jahwe i kazał powędrować na zachód, do Ziemi Obiecanej, do Kanaanu.

 

I przeszedł Abram tą ziemią do Szkhem (Sychem), aż do wróżebnego dębu. (Ks. Rodz. 12, 6)

 

Tam Bóg ukazuje mu się znowu, a Abram-Abraham wznosi Mu ołtarz. Później, z powodu klęski głodu, patriarcha ze swymi ludźmi chroni się w Egipcie, po czym rozdziela się ze swym bratankiem Lotem, który osiedlił się w Sodomie, a sam znów wraca na wyżyny Kanaanu:

 

I zwinął Abram namioty, wyruszył, osiadł w dąbrowie Mamre w Hebronie i wzniósł tam ołtarz Bogu. (Ks. Rodz. 13, 18)

 

Nie jest to jedyny fragment Biblii, gdzie dęby ocieniają święte miejsca i są świadkami wiekopomnych wydarzeń. W rozdziale 35 Księgi Rodzaju czytamy, jak to wnuk Abrahama Jakub pod wpływem kolejnego widzenia Jehowy nakazuje wszystkim członkom swego plemienia, by pozbyli się obcych bogów, a właściwie ich złotych wizerunków i amuletów:

 

...

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • braseria.xlx.pl
  •