Beaumont Anne - Harlequin Romance 134 - Nić miłości, B

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ANNE BEAUMONT
Nić miłości
1
ROZDZIAŁ PIERWSZY
„Leciutkie pocałunki Davida przesuwały się powoli wzdłuż jej
policzka, i dalej, w dół, aż do żyłki, która pulsowała u nasady jej szyi.
Maria westchnęła. Drżała w rozkosznym cierpieniu. Dotyk Davida
stawał się coraz bardziej natarczywy...
Należała do niego, teraz była już tego pewna, ale czy on należał do
niej? Pytanie to sprawiało jej ból, porównywalny chyba tylko z
mękami, na jakie wydały ją jego pocałunki. Musiała znać odpowiedź,
i to szybko, jak najszybciej, inaczej będzie już za późno...
Ale jak brzmiała odpowiedź?"
A żebym to ja wiedziała, pomyślała Tamsin w rozpaczy.
Przeglądała właśnie notatki do swojego opowiadania. Westchnęła ze
zniecierpliwieniem i odrzuciła brulion. Siedziała wygodnie na łóżku,
podmuchy wiatru raz po raz uderzały w dom, panował idealny
nastrój do pisania. Tamsin nie była jednak w stanie wymyślić ani
linijki. Z Marią, bohaterką opowiadania, nie było żadnych
problemów. Za to główny bohater był nie do opanowania. Miał być
blondynem o niebieskich oczach i manierach dżentelmena, ale odkąd
Tamsin przyjechała tutaj, do Suffolk, zmienił się w ciemnowłosego
chłopaka o kuszącym spojrzeniu. W dodatku całował tak, że dreszcz
przebiegał po plecach, a przecież wszystko działo się tylko w
wyobraźni autorki... Był chyba najbardziej zaborczym mężczyzną,
jakiego kiedykolwiek sobie wyobraziła.
- Nie znoszę zaborczych facetów! - powiedziała głośno. Miała
nadzieję, że jej słowa wypłoszą wreszcie natręta, który usiłował
przejąć inicjatywę i okropnie mieszał jej szyki. -Słyszysz? Nie lubię
cię, znam takich jak ty aż za dobrze! Najpierw się pchacie z łapami, a
potem pytacie, czy można. Jeśli w ogóle jest jakieś „potem". Wynoś
się z mojej głowy i z mojego opowiadania!
No, teraz trochę lepiej... Tamsin oparła się o poduszki i zaczęła
gryźć koniec długopisu. Próbowała dociec, skąd wziął się w jej
myślach tajemniczy brunet. Nie znała go, to pewne, ale jego twarz
2
wydawała jej się znajoma. Tylko skąd? Nie mogła sobie przypomnieć
i bardzo ją to złościło.
A przecież zawsze dawała sobie radę z zagadkami. Jej umysł
dopuszczał najdziwniejsze skojarzenia, pozwalał rozumieć rzeczy
niepojęte dla innych, tym razem jednak na nic się to nie zdało.
Tamsin wiedziała jedno, mężczyzna w dziwny sposób kojarzył jej się
z tym domem. Pojawił się dopiero, kiedy tu przyjechała.
- Tylko że nie ma tu żadnych mężczyzn! - krzyknęła. - W ogóle
nikogo, oprócz mnie.
Cóż, zagadka do rozwiązania... Nic dziwnego, że nie mogła pisać.
W końcu postanowiła wrócić do pracy. Sięgnęła po brulion i...
ciemnowłosy mężczyzna spojrzał na nią z kartki tak wyraźnie, że
Tamsin aż podskoczyła.
- Musisz mnie poznać - zdawał się mówić jego kpiący uśmieszek -
przeżyć tę historię... Tylko wtedy będziesz mogła ją napisać.
W pierwszym momencie Tamsin była naprawdę zaniepokojona,
zupełnie jakby go usłyszała, po chwili jednak śmiała się ze swojego
szaleństwa. Skoro bohaterowie, zwłaszcza nie chciani, zaczynali do
niej mówić, należało skończyć pracę. Zresztą i tak było już późno.
Tamsin odrzuciła zeszyt, nie zwracając uwagi, że wpadł do kosza
na papiery. Jestem za bardzo zmęczona, aby pisać, myślała. Wróciła
dziś z Korfu, gdzie zbierała materiały do nowego opowiadania. Do
przyjazdu tutaj namówiła ją siostra. Tamsin nie miała nawet czasu
zjeść nic porządnego, a kiedy wreszcie znalazła się na miejscu, nie
chciało jej się gotować. Postanowiła od razu przystąpić do pracy.
Nie wiadomo, skąd w tym wszystkim wziął się ciemnowłosy
chłopak, ale Tamsin była pewna, że zniknie on rano, po przespanej
nocy i dobrym śniadaniu.
Ziewnęła, nastawiła budzik na siódmą i zgasiła światło. Gdy tylko
się położyła, usłyszała wycie wiatru i owinęła się ciasno kołdrą.
Przypomniała sobie wszystkie powieści grozy, jakie kiedykolwiek
czytała, a na dodatek poczuła się bardzo samotna. Bogata
wyobraźnia sprawia czasem kłopoty.
Już, spać, pomyślała, naciągając kołdrę na głowę, ale strach nie
3
pozwalał jej zasnąć jeszcze przez dobrą chwilę.
Opowiadania, które pisała Tamsin, stawały się coraz bardziej
popularne. O dziewczynie mówiono jako o młodej pisarce, rokującej
duże nadzieje. Historia, nad którą pracowała teraz, była specjalnym
zamówieniem - wyznaczono termin, w którym Tamsin miała ją
oddać do druku.
Choćby się waliło i paliło, opowiadanie miało być gotowe na
przyszły poniedziałek. A tu już wtorek, pomyślała sennie
dziewczyna. Gdyby nie ten dziwny facet, ułożyłabym chociaż plan. W
końcu, zmorzył ją sen.
Spała smacznie przez jakąś godzinę, gdy nagle wyrwał ją ze snu
jakiś dziwny dźwięk. Przestraszyła się, na próżno próbując
odgadnąć, skąd mógł pochodzić.
Nasłuchiwała uważnie, lecz dochodziło do niej tylko wycie wiatru
i głośny szum deszczu. Poczuła się trochę pewniej i Zapaliła nocną
lampkę. Wszystko było w porządku.
Tamsin uspokoiła się. To musiał być wiatr.., Dom stał na uboczu,
niemożliwe, żeby zjawili się tu jacyś nieoczekiwani goście. No, a poza
tym, kto przy zdrowych zmysłach wychodzi w taką pogodę? Zgasiła
światło i wtedy przyszło jej do głowy coś strasznego. Przy zdrowych
zmysłach? Dobry Boże, a jeśli do domu dostał się szaleniec?!
Nie, to niemożliwe! Ciekawe, co jeszcze przyjdzie jej do głowy... I
właśnie wtedy zdała sobie sprawę, że szum wody, który słyszy, to
wcale nie deszcz... Dźwięk dobiegał z wnętrza domu!
Tylko spokojnie, powiedziała sobie. Po prostu woda leje się przez
jakąś dziurę w dachu. To przykre, oczywiście, ale trzeba po prostu
zejść na dół i znaleźć jakąś miskę czy kubeł, żeby nie ciekło po
podłodze. Do licha! Dobrze chociaż, że dom ma centralne
ogrzewanie. Można się utopić, ale przynajmniej nikt nie zamarznie.
Tamsin poczuła, że wraca jej dawne poczucie humoru. Wyciągnęła
rękę w stronę lampki, gdy nagle pod drzwiami ujrzała smugę
światła... A więc jednak ktoś był wewnątrz!
Mimo obezwładniającego przerażenia, oprzytomniała już na tyle,
by zachowywać się rozsądnie. Należało się jakoś uzbroić, wyjść i
4
zobaczyć, co się dzieje. Żeby Gemma wiedziała, na co ją namówiła...
Tamsin przełknęła z trudem ślinę, odsunęła kołdrę i postawiła
stopy na ziemi. Miała na sobie tylko delikatną jedwabną piżamę, ale
było jej wszystko jedno, na czworakach popełzła w stronę kontaktu i
wyłączyła lampkę. Chciała jej użyć jako broni.
Ciekawe tylko, po co ten intruz napełniał wannę? Czyżby chciał
wziąć kąpiel? Włamywacze nie mają zwykle takich pomysłów...
Nagle Tamsin przyszło do głowy logiczne wyjaśnienie, omal nie
zemdlała, taką poczuła ulgę. To musi być pani Durand, właścicielka
domu. Zwróciła się do agencji Gemmy, siostry Tamsin, o znalezienie
kogoś, kto zająłby się domem podczas jej nieobecności. Na pewno
coś jej przeszkodziło i musiała wrócić...
Tamsin było jeszcze gorąco z wrażenia, ale odważyła się wyjść z
sypialni. Na wszelki wypadek wzięła ze sobą lampkę. Rozejrzała się
po korytarzu, ale nie widziała wiele. Po pierwsze, rozpuszczone
włosy spadały jej na oczy, a po drugie, jak w każdym starym
angielskim domu, korytarz pełen był zakrętów.
Woda wciąż lała się do wanny. Tamsin odgarnęła włosy z czoła i
zaczęła iść w kierunku dobiegających odgłosów. Z każdym krokiem
nabierała pewności, że to pani Durand wróciła niespodziewanie.
Tak, to musi być ona... Tak rozmyślając, doszła do części domu, która
nie była przeznaczona dla gości. To skrzydło budynku zajmowali
domownicy.
Kiedy stanęła pod drzwiami łazienki, szum wody ustał. Chwilę
później drzwi otworzyły się i Tamsin jęknęła z przerażenia. Osobą,
która ukazała się jej oczom nie była szczupła miła pani Durand, lecz
wysoki, świetnie zbudowany mężczyzna. W dodatku nagi, jeśli nie
liczyć skąpego ręczniczka owiniętego wokół bioder.
Ciemne włosy intruza ociekały wodą, ale to nie jego nagość ani też
nie sama jego obecność najbardziej przeraziły Tamsin: przeraziła ją
jego twarz. Był dość przystojny, miał Czarne oczy o kuszącym
spojrzeniu, a oprócz tego - mały dołek w brodzie. Potrzebował może
kąpieli, ale najwidoczniej uznał, że nie warto się golić. Tamsin nie
mogła sobie przypomnieć, czy ten, którego miała na myśli, miał
5
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • braseria.xlx.pl
  •