Biblia szamanow, 4. Książki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wstęp: Biblia szamanów?
Było to w roku 1960. Michael Harner, dziś czołowa postać ruchu neoszamańskiego,
a wówczas początkujący młody antropolog, przebywał na swojej pierwszej badawczej
wyprawie w lasach ekwadorskiej części Amazonii. Gościł u Indian Conibo i kiedy
wypytywał ich o ich wyobrażenia religijne, został - zamiast odpowiedzi -
poczęstowany przez wioskowego znachora napojem z halucynogennej rośliny
ayahuasca <ayahua.htm>. Jego pierwsze doświadczenie z ayahuaską było
dramatyczne: był przekonany, że dawka, którą dostał, była śmiertelna i że
właśnie umiera - tym bardziej, że podczas wizji, których był świadkiem, zostało
mu powiedziane, iż oto otrzymuje przekaz wiedzy, który jest zastrzeżony tylko
dla zmarłych. Istoty, które mu to opowiadały, były podobnymi do smoków
kombinacjami nietoperza i węża, i ogłaszały się prawdziwymi władcami świata i
stwórcami życia na ziemi. Zaś w centrum obrazu, który wyświetlił mu się z
porażonego halucynogenem mózgu, stał, wpatrzony w niego i złośliwie
uśmiechnięty, gigantyczny gad o paszczy krokodyla, z której wylewał się istny
potop szumiącej wody... Następnego dnia Harner wybrał się łodzią do niedalekiej
misji, aby o swoich wizjach opowiedzieć białym ludziom. Misjonarze słysząc jego
relację sięgnęli do Biblii, gdzie w Apokalipsie Św. Jana napisano:
I wypuścił wąż z paszczy swojej wodę jako rzekę... (Obj. Jan. 12, 15)
Tak oto nieoczekiwanie wizje wykreowane przez indiański halucynogen znalazły
swoje potwierdzenie w słowach Biblii... Dodajmy jeszcze, że kiedy niedługo potem
Harner wybrał się po radę do pewnego starego i niewidomego już szamana Conibów,
ten, nie czekając, aż Amerykanin opowie mu swoje wizje do końca, na wiadomość o
skrzydlatych wężo-gackach, które tytułowały się "władcami świata", wtrącił
szybko i z uśmiechem: "A tak, one zawsze to mówią!" I wyjaśnił: "Ale one są
tylko władcami Ciemności Zewnętrznej".
Czy chcemy tego, czy nie, Pismo Święte, zarówno Starego, jak i Nowego
Testamentu, w wielu miejscach zawiera wizje, które okazują się zaskakująco
podobne do pewnych prastarych mitów i mitologicznych wyobrażeń, do wierzeń ludów
uważanych do niedawna za "prymitywne", a także do obrazów widywanych również
dziś: w snach, pod wpływem halucynogenów oraz przez szamanów podczas ich
magicznych podróży. Wiele wskazuje, iż jest to przekaz, który przychodzi z mało
wciąż zbadanych, nieświadomych głębin naszego umysłu. Te obrazy, wizje,
mitologie są stale w nas; niekiedy wydobywają się na powierzchnię i dobijają się
do naszej świadomości. Wielu ludzi, także spośród tych, którzy do dziś uważani
są za religijne autorytety, dostrzegało w nich przekaz od Boga.
Tytuł "Biblia szamanów" oczywiście nie oznacza, że oto właśnie została napisana
lub odnaleziona jakaś Księga, zawierająca szamańską mądrość. Takiej księgi nie
było i nie będzie, gdyż szamanizm obywał się bez pisma. Tradycja ta jest starsza
niż sztuka pisania, która pojawiła się w dość późnej fazie rozwoju ludzkiej
kultury i długo przez wiele ludów, skądinąd cywilizowanych i rozwiniętych, była
traktowana z dużą nieufnością. I tak na przykład Ariowie, zdobywcy Indii, przez
długie wieki nie spisywali swoich świętych hymnów i eposów, a przekazywali je
wyłącznie ucząc się ich na pamięć. Tylko w pamięci wtajemniczonych-druidów
istniała bogata literatura, mitologia, kosmologia Celtów - i wraz z druidami
przepadła. Podobnie, niedaleko od kraju, który będzie przedmiotem
zainteresowania tej książki, a więc w starożytnym Iranie, długo nie umiano
zdecydować się na spisanie nauk proroka Zaratusztry, chociaż Persowie i Medowie
zewsząd sąsiadowali z ludami - Semitami, Elamitami i Grekami - które od wieków
pisma używały nie tylko do celów uroczystych i sakralnych, ale i w codziennym
życiu.
Pisanie i przechowywanie ksiąg było zrazu luksusem i miało miejsce tam, gdzie
były zorganizowane państwa, królewskie dwory, świątynie i kolegia kapłanów.
Szamani działali raczej z dala od centrów władzy i do dziś zachowali się tylko w
odległych i rzadko zaludnionych okolicach świata. Tym cenniejsza jest ich
wiedza, która do naszych czasów przetrwała w umysłach tubylczych mieszkańców
Syberii, Australii czy obu Ameryk.
Pod tytułem tej książki, "Biblia szamanów", kryje się więc zamiar dużo
skromniejszy. Chodzi o przyjrzenie się Biblii pod nietypowym dla niej kątem: czy
i w tej księdze, świętej najpierw dla narodu żydowskiego, później zaś dla
chrześcijan, nie przetrwały ślady dawnego, mitologicznego i szamanistycznego
pojmowania rzeczywistości?
Gdy czyta się Biblię, powstaje wrażenie, że jej autorzy w ostatniej chwili
usiłowali utrwalić na papirusie duchowy przekaz, który już wygasał. Dawni
szamani mieli żywy kontakt z duchami, przodkami, bogami. Później żydowscy
prorocy, ich spadkobiercy, rozmawiali i spierali się z Jahwe, swoim opiekuńczym
bóstwem. Potem ta gorąca linia między niebem a ziemią przestała działać jak
należy. Ludzie zaczęli szukać głosu bogów w książkach, nie w swoim czakramie
serca. Pozostały spisane fragmenty legend, mitów... Ale to nie bajki. Skoro w
obecnych czasach magowie Indian, Buszmenów, australijskich tubylców kontaktują
się z duchowymi istotami, nie można wątpić, że również dawni Żydzi mieli
szamanistyczne doświadczenia, których odbicie znalazło się w Biblii.
Słowo szaman bywa używane mało odpowiedzialnie. Dlatego warto przypomnieć jego
pochodzenie: zostało zapożyczone z języka Ewenków, zwanych inaczej Tunguzami. Są
to mieszkańcy Syberii, używający języka z rodziny ałtajskiej, podrodziny
tunguskiej; językowi bliscy krewni Mandżurów, dalsi zaś krewni Mongołów,
Jakutów, Tatarów i Turków. Ewenkowie, a także inne ludy Syberii, mają swoich
specjalistów od kontaktowania się z innym światem, światem duchów, bóstw,
demonów - i nazywają ich szamanami. Słowo to zostało przejęte przez Rosjan, a od
nich stało się terminem o międzynarodowym zasięgu.
Syberyjskie pochodzenie słowa szaman zobowiązuje do tego, aby wierzenia i
praktyki ludów Syberii traktować jako wzorzec szamanizmu. Warto o tym pamiętać
szczególnie dlatego, że dziś głównym ośrodkiem mody na szamanizm są Stany
Zjednoczone i szerzej: świat angielskojęzyczny, Amerykanie zaś mają skłonność, z
powodów, które można nazwać patriotycznymi, utożsamiać szamanizm z religijnym i
duchowym życiem Indian Północnej Ameryki. Tymczasem kultura Indian zawiera tylko
niektóre elementy szamanizmu. Podobnie, z racji syberyjskiego pochodzenia, nie
należy terminu szaman zbytnio uogólniać i nie nazywać wszelkich plemiennych
wierzeń i obrzędów - "szamanizmem"; jako że wszystkie ludy, zarówno te żyjące w
plemionach, jak i te cywilizowane, zorganizowane w państwa, miały i mają swoich
specjalistów od tamtego świata, ale nie wszystkich można nazwać szamanami.
Szamana wyróżnia przede wszystkim to, że posiada on umiejętność wchodzenia w
trans, w zmieniony stan świadomości, w którym bezpośrednio kontaktuje się z
rzeczywistością duchów, bóstw i innych istot ponadnaturalnych, oraz z ich
mocami. Swoje wyobrażenia religijne czerpie on więc z pierwszej ręki, z
bezpośredniego doświadczenia. Tym różni się od innych specjalistów, którym
bardziej należy się miano kapłanów (oraz religioznawców!), którzy swoją wiedzę
wynoszą z lektur lub wykładów i na takiej pojęciowej wiedzy poprzestają, choć to
wystarcza, aby w większości społeczeństw byli jedynymi przewodnikami po świecie
ducha.
Czytelnicy moi chcą pewnie wiedzieć, czy starożytni Żydzi, autorzy Biblii,
rzeczywiście byli... szamanistami? Odpowiedź brzmi, oczywiście - NIE! Szamani
żyją w intymnej zażyłości z naturą, kontaktują się z jej mocami i duchami, znają
język zwierząt - to znaczy potrafią się kontaktować z opiekuńczymi duchami
zwierzęcych gatunków. Judaizm czyli kult Jahwe, przeciwnie, był w istocie
zerwaniem z naturą. Żydowskich proroków obchodził człowiek, i to tylko ten,
który należał do Narodu Wybranego - oraz Bóg, ten najwyższy i jedyny. Dla bóstw
pomniejszych, duchów przyrody, dla zwierząt już zabrakło miejsca, przestali być
ważni...
Wąż w raju
Bóg stworzył z pyłu ziemi Pierwszego Człowieka, Adama, i na wschodzie świata
urządził dlań ogród w Edenie. Potem z jego żebra stworzył Ewę. Oboje byli nadzy,
lecz nie wstydzili się tego. W samym środku rajskiego ogrodu rosło drzewo,
którego owoce były tabu: Bóg zabronił Adamowi i Ewie zrywać je i zjadać. Był w
Edenie też Wąż, który był najinteligentniejszym za wszystkich stworzeń. Wąż tak
powiedział do Kobiety: Jeśli zjecie zakazany owoc, nie umrzecie wcale, jak
twierdził Bóg, ale otworzą się wasze oczy i staniecie się równi bogom. Ewa
posłuchała Węża, sama zjadła owoc i dała jeść Adamowi. Pierwszym skutkiem
nabycia mądrości po zjedzeniu owocu było to, iż spostrzegli, że są nadzy i
poczuli się zawstydzeni. Sporządzili sobie więc zasłony z liści figowych. Potem
ujrzeli Boga przechadzającego się w powiewach wiatru, poczuli lęk i schowali się
przed nim. Przed okiem Boga niczego nie dało się ukryć: Stwórca przeklął Węża i
ogłosił go nieprzyjacielem ludzi, kobietę skazał na rodzenie dzieci w bólach i
poddał ją władzy męża, Adama zaś ukarał dożywotnią ciężką pracą na nieurodzajnej
ziemi. Wygnał oboje z raju, a u bram Edenu postawił na straży cheruba z
płomienistym mieczem.
Wiele rzeczy dziejących się w głębinach umysłu układa się w czwórki.
Siedemdziesiąt lat temu Elsie Wheeler z San Diego w Kalifornii zobaczyła
fragment innego mitu. Piszę "zobaczyła", bo można wyobrazić sobie, iż mity
stanowią równoległą rzeczywistość, która niekiedy odsłania się przed oczyma
jasnowidzów. Ogród Edenu z Adamem i Ewa zapewne został przed tysiącleciami
podobnie "zobaczony" czyimś jasnowidzącym okiem. Pani Wheeler ujrzała co
następuje: "Kobieta wynurza się z oceanu, w ślad za nią zaś foka, która obejmuje
ją." Była to pierwsza wizja z serii 360 tak zwanych Symboli Sabiańskich. Wizja
ta składa się z czterech elementów: widzimy twórcze Wody oraz Powietrze, czyli
przestrzeń ponad wodą; dalej Pierwszą Kobietę, i po czwarte - Fokę, która wciąga
ją do wody z powrotem. Zwykle w czwórce jest jeden element, który odstaje od
pozostałych i zakłóca harmonię. Tutaj tym negatywnym elementem jest Foka. W
micie Edenu jest nim Wąż.
Bohaterowie tego dramatu również układają się w czwórkę. Pierwszy jest Bóg,
drugi Adam, trzecia Ewa, czwarty jest Wąż. Pamiętajmy jednak, że jest to Wąż, a
nie Szatan. Kiedy powstawała opowieść o stworzeniu świata, Żydzi nie znali
jeszcze postaci zwanej Szatanem. Później dopiero zaczęto zgadywać, że ów Zły
Duch wcielił się w Węża. Nie łączmy więc Węża z Diabłem.
Kim w takim razie jest Wąż? Psychologowie zwierząt stwierdzili, że niektóre
przynajmniej gatunki zwierząt mają w genach zapisany wrodzony obraz swoich
gatunkowych wrogów. Pisklę pokrzewki od wyklucia z jaja syczy na widok łasicy,
także wypchanej. Wszystkie ptaki nieruchomieją, widząc na niebie sylwetkę orła
lub jastrzębia i reagują agresją na sowy. Wydaje się, że z nami jest podobnie.
Przodkowie ludzi mieli dwóch przysięgłych wrogów swojego gatunku. Były nimi
wielkie koty, jak lew, lampart czy tygrys - oraz węże. Dwa obrazy budzą w nas
pierwotny, zwierzęcy lęk: otwarta paszcza, wystające kły i oczy z wąskimi
źrenicami, a więc zapowiedź pożerającej paszczy lwa lub lamparta - oraz wijące
się ruchy i syk węża.1
Indianie z Amazonii odkryli i zastosowali w swojej magii roślinę zwaną
ayahuasca, najpotężniejszy ze znanych środków halucynogennych. Długo można by
opowiadać o dziwach, jakie dzieją się pod wpływem napoju z tej rośliny. Z
pewnością uruchamia ona, oprócz innych mocy duchowych, również te komórki w
mózgu, które przechowują najstarsze, wrodzone obrazy świata. Tym, którzy zażyli
ayahuaskę, pojawiają się wizje wielkich drapieżnych kotów i gigantycznych węży.
Podobno któryś z badaczy eksperymentował z Eskimosami, ciekaw, co oni, nie
znający ani węży, ani tygrysów, zobaczą po ayahuasce. Zobaczyli... to samo:
stwory, które określili jako "długie ryby" i "wielkie koty".
Stanisław Ignacy Witkiewicz-Witkacy, kiedy zażył inny indiański halucynogen,
pejotl, ujrzał całe krajobrazy, całe góry, po horyzont zbudowane z żywych węży.
Magiczny obraz węża mocno tkwi w naszej psychice.
Sąsiedzi Żydów, Egipcjanie, mieli wśród swoich bogów również węża. Nosił on imię
Apopis i był od prawieków przeciwnikiem dobrych, słonecznych bogów, czuwających
nad porządkiem, światłem i dobrobytem. Apopis mieszka gdzieś daleko, w wodach
otaczających świat (a może sam jest owymi groźnymi Wodami?), na granicy tego co
Istnieje i tego, co Nie Istnieje. Co noc Re-Słońce musi staczać walkę na śmierć
i życie z Wężem-Apopisem. Re zwycięża, Słońce wstaje każdego poranka, ale Wąż
odradza się wciąż na nowo, ponieważ, jako istota na wpół tylko istniejąca, nie
podlega on śmierci. Bogowie (tak wierzyli Egipcjanie) kiedyś umrą, a on, Wąż -
nie. Wąż jest zarazem Czasem i zachowały się malowidła przedstawiające Węża
połykającego Godziny.
Wąż był nie tylko wrogiem człowieka, stworzeniem niosącym śmierć i budzącym
grozę. Węże zamieszkiwały jamy i zakamarki, miejsca chłodne, wilgotne i ukryte.
Był więc Wąż naturalnym strażnikiem tajemnic i skarbów. Zazdroszczono wężom
tego, że potrafią zmieniać skórę, a więc odradzać się do nowego życia. Także ów
egipski Wąż Kosmiczny był nieśmiertelny, bardziej żywotny niż bogowie. Do dziś
wąż jest godłem medyków i aptekarzy. Wąż wreszcie przypominał swoim kształtem i
sprężystością męski członek, był więc symbolem seksu. Ale to nie koniec jego
znaczeń. Indyjscy jogini widzieli swoją moc - a nie mamy powodu, aby im nie
wierzyć, bowiem wielu było wśród nich jasnowidzów - jako węża właśnie, imieniem
Kundalini, zamieszkującego wilgotny kanał wewnątrz kręgosłupa. Dziś wiemy, że
mieści się tam rdzeń kręgowy, drugi obok mózgu sterujący system nerwowy. I
rzeczywiście ma on kształt węża.
Większość ludów żyjących blisko natury znała i praktykowała obyczaj inicjacji.
Inicjacji poddawano dorastającą młodzież. Jedne rytuały inicjacyjne były dla
chłopców, inne dla dziewcząt. W tych obrzędach każda płeć miała swoją własną
ścieżkę. Ktoś, kto nie przeszedł inicjacji, nie był uważany za człowieka. Być
może Indianie czy Australijczycy patrzyli na nas, Białych jak na wielkie dzieci,
nie inicjowane, a więc zatrzymane w rozwoju... Inicjacja była pasowaniem na
dorosłego członka plemienia. Wiązała się z niełatwymi próbami. U wielu ludów
młody człowiek udawał się na pustkowie, gdzie pościł, nie spał, poddawał się
umartwieniom. Wyczerpany, na skraju fizycznej wytrzymałości, dostępował
najwyższej łaski: przybywały do niego istoty, które udzielały mu nauk i
podtrzymywały na duchu. Często byli to mityczni przodkowie plemienia, którzy
zachowali zwierzęcą postać. Zjawiali się jako kangur lub krokodyl, jako jeleń,
kruk, wąż... Przychodzili z tamtej strony, znad granicy widzialnego świata. Po
takim doświadczeniu młody człowiek był przygotowany, aby wysłuchać z ust starców
opowieści, kryjące duchowe tajemnice swego plemienia.
Jahwe stwarza ogród Edenu jako doskonałą całość, a Pierwszych Ludzi jako
szczęśliwe dzieci. Są nadzy, ale o tym nie wiedzą. Nie zagraża im śmierć ani
choroba, wolni są od pracy i troski o potomstwo. Ale nie wiedzą, nie mają
wiedzy, jak dzieci pozostają w stanie błogiej nieświadomości. Aby wyrwać ich z
tego szczęśliwego odrętwienia, musi zjawić się inna istota niż Bóg. Ma ona
postać zwierzęcego przodka-totemu, w rodzaju tych, o których opowiadali starcy
Australijczyków czy Buszmenów. Jest Wężem. Ta istota każe Ewie (żydowscy mędrcy
widać uważali kobiety za bardziej od mężczyzn wrażliwe na nowości) złamać tabu
czyli boski zakaz. W tym momencie kończy się rajskie dzieciństwo, a zaczyna
twarda rzeczywistość dorosłego życia.
Z mitu o Adamie i Ewie wynika, że gatunek ludzki miał dwóch twórców, dwóch
ojców. Boga, który stworzył ich dziećmi, i Węża, który dał im mądrość wieku
dorosłego. Wąż był pierwszym nauczycielem, a scena kuszenia była w
rzeczywistości inicjacją. Podczas niej Adam i Ewa stwierdzili że są nadzy,2 a
więc dzięki wężowej mądrości odkryli także smak seksu. Odwrotną stroną tej
inicjacji był gniew Stwórcy, który obdarował Pierwszych Ludzi cierpieniem i
śmiercią.
Mozaika z Rawenny. W chrześcijańskiej ikonografii ujawnia się prastary obraz
gatunkowych wrogów ludzkości.
Napis w otwartej księdze: "Ego sum via, veritas et vita" - "Ja jestem drogą,
prawdą i życiem".
2.Zwierzęca sierść Adama i Ewy
Tysiąc lat temu z okładem, opowieść o Adamie i Ewie, skuszonych przez Węża
mieszkańcach raju, została przyniesiona na północ Azji przez nestoriańskich i
manichejskich misjonarzy. W ten sposób mit o Pierwszych Ludziach dotarł do
matecznika szamanizmu w górach południowej Syberii. Tureckie plemiona
zamieszkujące ten region zadziwiająco trafnie zinterpretowały ów mit jako
opowieść o inicjacji. Ałtajscy odpowiednicy Adama i Ewy spostrzegają bowiem, iż
są nadzy, ponieważ... opada z nich zwierzęca sierść!
Toeruengej przechadzał się ze swoją żoną, Eże. Erlik powiedział im: "skosztujcie
owoców." Toeruengej nie chciał, lecz jego żona zjadła. Owoc bardzo jej smakował.
Włożyła go więc mężowi do ust. Wtedy z obojga spadło owłosienie. Zostali całkiem
nadzy. Zawstydzeni, ukryli się miedzy drzewami. (Małgorzata Łabęcka-Koechnerowa,
"Mitologia ludów tureckich", Warszawa 1998. Fragment mitu ałtajskiego zapisanego
przez W. W. Radłowa.)
W opowieści tej Toeruengej i Eże są pierwszymi ludźmi, Erlik jest współstwórcą
świata, a zarazem postacią typu trikstera.3 Utrata zwierzęcej sierści przez
Adama i Ewę odsyła nas do najstarszego epickiego dzieła literackiego - do
sumerskiej opowieści o Gilgameszu. To samo stało się bowiem z Enkidu, dzikim
człowiekiem i przyszłym towarzyszem Gilgamesza, kiedy został przez świątynną
prostytutkę i kapłankę bogini miłości Isztar wprowadzony w arkana seksu, a owa
erotyczna inicjacja była w istocie uczłowieczeniem dzikiego Enkidu:
Ciało swe włochate wziął i obmacał, starł z siebie Enkidu sierść kudłatą,
olejkiem się namaścił, do ludzi stał się podobny... ("Gilgamesz", tłum. Robert
Stiller, Warszawa 1967, str. 13.)
Ponieważ dopiero dzięki inicjacji młodzież staje się pełnoprawnymi członkami
plemienia, a więc w istocie, ludźmi, symboliczne przedstawienie tego przejścia
jako utraty zwierzęcej, czyli nie-ludzkiej sierści, jest jak najbardziej
zrozumiałe.
3. Postać trikstera czyli Boskiego Oszusta rozpoznali antropolodzy po raz
pierwszy w mitach północnoamerykańskich. Mircea Eliade (M Eliade, "W
poszukiwaniu historii i znaczenia religii", Warszawa 1997; ss. 213-214.) tak
streszcza jego właściwości:
...W większości tradycji mitologicznych Oszusta (Trickstera) obarcza się
odpowiedzialnością za nastanie śmierci i obecną kondycję świata. Ale jest on
także tym, który ... ukradł ogień i inne użyteczne przedmioty, zniszczył także
potwory, które pustoszyły ziemię. ...Kiedy kradnie ogień czy jakiś inny
przedmiot, ... Słońce, Wodę, grę, rybę..., który jest zazdrośnie strzeżony przez
boską istotę, zwycięża nie tylko męstwem, lecz także przebiegłością i oszustwem.
...Kolejnym rysem charakterystycznym jest ambiwalentny stosunek Oszusta do
sacrum. Trikster parodiuje ...obrzędy odprawiane przez kapłanów, ...parodiuje
też ekstatyczny lot szamana, choć w jego przypadku lot ów kończy się upadkiem;
... drwi sobie z religii. [Niekiedy] okazuje się postacią ...w równym stopniu
inteligentną, co głupią - pokrewną bogom dzięki swej "pierwotności" i własnym
mocom, ale jeszcze bliższą ludziom przez swój żarłoczny apetyt, nadmierny popęd
płciowy i amoralność. ...[W innych mitologiach, trikster] sprzeciwia się decyzji
Boga, by uczynić człowieka nieśmiertelnym. ...Porządkuje [też] i doprowadza do
końca stworzenie świata, ale popełnia przy tym tyle omyłek i błędów, że
ostatecznie nic nie wychodzi tak, jak powinno.
Tak szeroko zdefiniowaną postać trikstera rozpoznajemy w wielu mitach z kręgu
kulturowego Europy i Śródziemnomorza. Rysy trikstera ma Prometeusz, który
Zeusowi ukradł ogień dla ludzi, ale i Wąż, który skusił Ewę i przez to ściągnął
na nią i na Adama śmiertelną klątwę Boga Ojca. Trikstera przypomina Faeton,
który wyłudza od Apollina-Heliosa jego słoneczny rydwan, aby swoją kawalkadę
zakończyć kosmiczną katastrofą. "Triksteroidalnymi" postaciami są Syzyf (który
uwięził Śmierć), chytry Odyseusz, lubieżne satyry, Szatan z Księgi Hioba,
knujący ramię w ramię z Bogiem intrygi przeciw sprawiedliwym; czy strącony w
otchłań książę upadłych aniołów. Triksterem par excellance jest skandynawski
bóg-złośliwiec Loki, ale jest nim także Święty Piotr z ludowych apokryfów
polskich i ruskich. (Pan Jezus pospołu ze Św. Piotrem stwarzają świat, ale co
Jezus zrobi, Piotr w swojej głupiej naiwności psuje.)
Kruk, potop i arka Noego
Jedym z bohaterów dramatu w raju jest wąż. Mało kto wie, jakie następne zwierzę
Biblia wymienia z imienia? Otóż jest nim... kruk. A kruk pojawia się w Świętych
Księgach przy okazji potopu i arki Noego. Przypomnijmy sobie tę opowieść.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • braseria.xlx.pl
  •