Białczyński - Mity Słowiańskie, Opowiadania

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Czesław Białczyński

 

Mity Słowiańskie

Starosłowiański mit powstania świata

 

 

O wielkim dzbanie Zerywanów.

 

Dawno, trzy a może cztery tysiące lat temu, plemię Zerywanów rozpoczeło budowę tajemniczego Wielkiego Dzbana. Dzban ów miał zaiste olbrzymie rozmiary i nie był zwyczajnym naczyniem, lecz wierną kopią Złotego Dzbana zrzuconego przez Bogów z Nieba wraz z trzema innymi atrybutami boskiej władzy: Złotą Siekierka Peruna, Złotym Jarzmem Prowego i Złotym Radłem Rgła. Wszystkie te święte przedmioty były darem dla plemienia złożonego z licznych rodów zerywańskich. Z ziemi mógł je podjać bez szkody lub przekleństwa tylko człowiek godny tego, by zostać królem.

Lękano się dotknąć jaśniejących darów. Jedynym odważnym okazał się Pirst, syn starego Kołbia i mądrej Bauby. Pirst został więc pierwszym królem Zerywanów, założycielem dynastii Pierwopalcych (Pirsztuków), którzy rządzili długo i szcześliwie.

Po nich królowali Kuksowie, a po nich Milicze (Milcze). Wśród nich jeden, brat Mrukrzy, był przeklety; zwał się zaś Zeł. Ten wykradł niebiański Złoty Dzban, a wypedzony uszedł na pustynię z grupą wojów i kobiet. Bogowie rozpętali straszliwą, burzę i wygubili niemal wszystkich wypędzonych, zaś Dzban został zasypany na pustyni, i mimo że wielu wytędzów próbowało go odnaleźć, sztuka ta nikomu się nie powiodła.

Panujący w tym czasie Mrukrza zebrał naczelników rodów i postanowiono ów boski dar odtworzyć. Budowa trwała wiele lat. Minęło wiele pokoleń, nim Dzban był w całości gotowy. Do jego wykonania użyto wielu rodzajów gliny ze wszystkich zakątków Ziemi, i równie wielu rodzajów wód z różnych rzek oraz mórz. Całość pokryto setkami obrazów, wypukłymi rzeźbami, ozdobiono ornamentami, rytami i opisano tajemnymi znakami. Na koniec Dzban pomalowano najwspanialszymi farbami świata, by lśnił niczym Denga-Tęcza, Pani Barw i Maści. Wreszcie przez czterdzieści dni i czterdzieści nocy wypalano go w ogniu, podczas gdy dookoła trwała obrzędowa

uczta i rytualne tany. Gdy Dzban ostygł, napełniono go po brzegi świętym miodem, ściągniętym ze wszystkich, nawet najdalszych zakątków Koliby (Krainy Zerywanów). Wtedy rozpoczęło się wielkie święto. Olbrzymi niczym góra Dzban otoczono kołem, śpiewano i tańczono nieprzerwanie przez cały miesiąc (od pełni do pełni Ksieżyca), spożywając mięso Białych i Czarnych Byków i pijąc miód ze świętego Dzbana.

Przez jakiś czas potem Dzban był wszystkim dostępny. Każdy mógł przyjść kiedy chciał, podziwiać obrazy, odczytywać sensy ze znaków i ornamentów, zastanowić się nad znaczeniem scen, dotknąć każdej wypukłości, nasycić oczy barwą. Szybko jednak zasłonięto Dzban wielkimi chorągwiami, na płótno których przeniesiono święte znaki i obrazy z lic Dzbana. Co prawda tak wielkiego naczynia nikt nie potrafiłby porwać, a nawet poruszyć, ale Opiekunami Dzbana kierowała obawa przed rzuceniem czaru, szkodą jaka mogłaby wyniknąć z wrażego spojrzenia, albo uszkodzenia ścian i rysunków przez kogoś złego (jak kiedyś Zeł) czy zawistnego.

U stóp Dzbana zaczęto wkrótce zanosić prośby do Bogów i składać ofiary, zwłaszcza, że ognia w którym naczynie owo wypalano nigdy już nie zgaszono i stał się świętym Ogniem Plemienia. Od tej chwili specjalni ludzie, najczcigodniejsi członkowie zerywańskich rodów czuwali by płonął wiecznie, a gdyby go zaniedbali groziła im haniebna śmierć. Ci ludzie właśnie stali się kapłanami (wołchwami, zinisami, żercami, wróżami). Wiedzieli wszystko o świętym Ogniu i Wielkim Dzbanie, powierzono im również czynienie ofiar na Kamieniu powstałym ze stwardniałych resztek gliny, tak by były wykonywane na pewno w sposób właściwy i przypadły Bogom do gustu. Kapłani objaśniali obrazy i znaki ze świętych Chorągwi, odczytywali wróżby z pęknięć Dzbana i wieszczyli ze smaku zawartego w nim miodu.

Kapłani owi z obawy o Dzban, Ogień i Kamień nakazali wybudować potężną kapisztę, która miała osłonić miejsce przed złym wejrzeniem, palącymi promieniami słońca, chłodem zimy i ulewną nawałnicą. Później świątynię otoczono płotem w kształcie trójkąta i uczyniono w płocie trzy furtki dla żerców, zinisów i wróżów, zaś wszystkim innym ludziom zabroniono wchodzić na ten teren. Zaraz potem płot ukryto za nasypem ziemnym, nasyp otoczono ostrokołem, ostrokół otoczono świętym gajem, a całe to miejsce otoczono wielką czcią i najwyższym kultem.

Ofiary i modły u Dzbana okazywały się nader często skuteczne. Wkrótce więc Dzban darzono taką czcią, że tylko oczyszczony postem, ogniem i wodą kapłan mógł wchodzić do wnętrza świątyni, wstrzymawszy uprzednio oddech by nie skalać boskiego otoczenia. Nie śmiał też rzucić okiem na sam Dzban, wolno mu było jedynie zaczerpnąć miodu i patrzeć na chorągwie.

W tym czasie obrzędy przeniesiono na pobliską polanę. Usypano kopiec - bugryszcze, gdzie wbito kumir - (pal - rzeźbę symbolizujący Boga), przytoczono kamień ofiarny i wytyczono miejsce dla ognia.

Ogień każdorazowo rozpalano od tego ze świątyni, kapłan przynosił też stamtąd wróżebny miód w ozdobnym rogu. O kształtach linii i rytów na Dzbanie rozprawiali już wtedy tylko wtajemniczeni.

Lud zapomniał powoli o skomplikowanych znaczeniach rysunków Dzbana. Samo jego istnienie okryło się z wolna legendą. Mijały wieki, plemię Zerywanów rozrastało się i dzieliło. Nadeszły czasy burzliwe, wojny i zawieruchy, głód, zarazy i nawałnice zesłane z niebios. Zaczęły się wewnętrzne swary. Któraś z kolejnych wojen przyniosła prawdziwą klęskę - była to Wojna O Taje. Okoliczne grody i sioła zostały spalone, świątynia zburzona, a Dzban rozbity przez przeciwników. Było to starcie między dwoma zerywańskimi królami, z których Bierło z rodu Bardzów ściągnął na wszystkich gniew Bogów. W okolicznych borach zabrakło zwierzyny, pola uprawne przestały przynosić plon, rzeki dawać ryby. Mnożyły się choroby i śmierć dziesiątkowała Zerywanów. Aż step stanał w ogniu, który szedł od krańców ziemi przy wtórze potwornego trzęsienia gruntu, a potem ulewa zatopiła okolicę po same wierzchołki gór. Zerywanie rozpierzchli się z Koliby we wszystkie strony świata. Ich ocalałe z pogromu niedobitki dały początek wszystkim ludom ziemi. Z plemion, co uszły ku zachodowi słońca jedno zatrzymało się w Ziemi Legiel, w rozległym rozlewisku potężnej rzeki, u stóp obłego wzgórza. To nazwano Plemieniem, przewodził im Bełt z rodu Bardzów i Sława (Swawa) z rodu Stawana (Słowana). Z tegoż Plemienia po śmierci Bełta i Sławy rozeszło się Osiem Ludów na cztery strony świata, a każdy z tych ludów wział ze soba część skorup po Wielkim Dzbanie.

Czym jest Dzban o którym mowa w powyższej opowieści? To nic innego jak Starosłowiańska Mitologia, niebieskie przesłanie od Bogów-Sił Natury, mówiące o kształcie świata, miejscu człowieka, jego korzeniach czyli prehistorycznych dziejach przodków, o koniecznych obrzędach i wspólnej tradycji z okresu Wielkiej Wspólnoty Indoeuropejskiej, a potem Wspólnoty Bałtosłowiańskiej, o dawnej praojczyźnie Kolibie i drugiej ojczyźnie Lęgieli.

Gdy ludy zakończyły już swe wędrówki na wschód, zachód, północ i południe, każdy z nich na nowym miejscu budował własny Dzban wlepiając weń zachowane z przeszłości skorupy i fragmenty wierzeń. Te lokalne odmiany starodawnego Dzbana różniły się od niego ornamentyką, barwą, budulcem miejscowego pochodzenia, samym rysunkiem symboli i szczegółami obrazów powstałymi ze zmieszania z obcymi kulturami. Mimo wszystko w ogólnym kształcie przypominały bardzo swój pierwowzór. Choć jedni zwali Czarnogłowa Trzygłowem, drudzy Tiarnoglofim, trzeci

Tiernoglavem, jeszcze inni Triglawem, Turupitem, Trojanem, Zcernobohem, Czarnobogiem, czy Czerncem, wszyscy widzieli pod nowym mianem tę samą postać. Dotyczy to również mitycznych podań i postaci innych wielkich bogów starego plemienia Zerywanów, na przykład Białobogi (Bielboga, Bela, Bel, Biła, Belbug, Belbuż, Belbuk, Bellona, Biały Bóg, Bełbóg, Biełozórz), czy Borowiła (Borowy, Borowit, Puruvit, Puszaitis, Borivit, Borzywit, Berut, Boruta), albo Peruna (Peryn, Periń, Porun, Piren, Piarun, Perkyn, Parom, Perkun, Perkunas, Pierun, Piorun, Parcknus, Parkuns). W tych pozbawionych pisma czasach przekazywano wtajemniczonym wszelkie wiadomości drogą ustną, z pokolenia na pokolenie. Przez jakiś okres ludy bałto-słowiańskie żyły w spokoju otoczone w samym sercu Europy gęstym borem, moczarami i wysokimi górami. Jako że wszystko podlega zmianom i ten stan rzeczy nie mógł trwać wiecznie. Kolejne przemieszczenia, starcia, potyczki, najazdy i klęski sprawiły, że nasi przodkowie stanęli w końcu oko w oko z Nowymi Czasami, Nową Erą i Nową Wiarą. Wtedy kolejny raz rozbito Dzban, zdawało się, że na dobre. Jego resztki strawiono ogniem, okruchy rozrzucono na cztery wiatry, pamięci zakazano pod karą najcięższego potępienia, kapłanów dawnego kultu wypędzono lub wybito. Wieczny Ogień przysypały popioły zapomnienia. Resztki ocalałych skorup spoczęły pod ziemią, w zgliszczach świątyń porosłych chwastem, albo dziką knieją. Wydarzyło się to tysiąc lat temu. Od tego momentu kolejni władcy opierający swe panowanie na nowej wierze poświęcali wiele energii, by wykorzenić dawnych Bogów i obrzędy towarzyszące ich kultom. Lud przywiązuje się do tradycji bardzo mocno. Dlatego wbrew życzeniom panujących, czy uczonych mężów kult w zredukowanej, najniższej postaci wciąż trwał. Trzeba go było w końcu włączyć w treść nowych obrzędów, dawne miejsca święte musiano uczynić nowymi sanktuariami, kamieni ze starych budowli kultowych użyto do budowy nowych świątyń, służących nowemu dzbanowi. Paradoksalnie dzięki temu właśnie przetrwało wiele starych wierzeń, zmieszawszy się z nowymi obrzędami pod zmienionymi nazwami i postaciami. Owa konieczność ustępstw czynionych przez nową religię jest jednym z najmocniejszych świadectw głębokiego zakorzenienia dawnej mitologii, obrzędów i płynących z nich codziennych obyczajów ludu.

Mimo wszystko wielowiekowy proces wymazywania, nawarstwiania się i mieszania tradycji, wykorzeniania przy pomocy ognia, miecza, klątwy bądź łagodnej perswazji, brak utrwalonych w piśmie przekazów mitologicznych i zasad starego kultu, szybki upadek i wyniszczenie zamkniętej kasty wtajemniczonych w wyższe arkana kapłanów, spowodowały, że pamięć kształtu Dzbana, szczegółów jego płaskorzeźb, rytów, obrazów i barw niemal zupełnie zanikła. Nie było już nikogo,

kto mógłby opisać jego całość, choć w oddalonych zakątkach krajów słowiańskich przetrwała rozproszona i rozdrobniona znajomość różnych fragmentów dawnego naczynia.

Była to sytuacja typowa dla całej porzymskiej Europy i trwała aż do XV wieku, do Odrodzenia, a miejscami o wiele dłużej. Niewiele brakowało by podobny los co dzban bałtosłowiański, spotkał i mitologię Północnych Germanów, która ocalała tylko dzięki przechowaniu zapisów Eddy na izolowanej od Kontynentu Islandii. Bliskie prawdy jest również twierdzenie, że mitologia Germanów Południowych (Niemców) została niemal na nowo stworzona w XVIII wieku. Mitologia Celtów przetrwała w zakątkach Irlandii, Walii i Szkocji. Kontynent stanowczo nie sprzyjał zachowaniu starej tradycji i śladów starożytnej kultury. Przez długie stulecia tępiono na przykład mitologię i wiedzę Hellenów oraz Rzymian. Dopiero XIX wiek, Romantyzm z mocnymi nurtami narodowymi w sztuce, i narodziny nowoczesnej nauki, spowodowaiy powolną zmianę tej sytuacji. Do poszukiwań przeszłości, po poetach i pisarzach, włączyli się etnografowie, historycy, archeolodzy i wreszcie językoznawcy. Na szczęście okruchy mitów, nazwy dawnych bóstw, a zwłaszcza najniższych bogunów i boginek, bliskich prostemu człowiekowi, przetrwały po różnych izolowanych wysepkach Słowiańszczyzny wśród najbardziej związanych z Naturą włościan.

W ciągu ostatnich 150 lat odgrzebano z popiołów niebytu w przeróżnych wykopaliskach wiele odłamków Dzbana. Skrzętnie zebrano i opisano rozproszone po całej Europie okruchy legend, wzmianki podróżników, zapiski historyków starożytnych, dane lingwistyczne. Nauka próbowała zinterpretować rzeźby, figury, kamienne kręgi, szczątki świątyń, grobowce, nazwy miejscowe, ozdoby i skarby, stare fortyfikacje i imiona Bogów. Nauka kieruje się swoimi prawami. I choć wniosła wielki wkład w odtworzenie przeszłości to jednak zasada, że nic, co nie jest dwukrotnie w sposób niezależny potwierdzone nie może być uznane za naukowy fakt, oraz zasada Brzytwy Ockhama, nie pozwalają jej - gdy ma do czynienia z materiałem tak dwuznacznym, niepewnym oraz epokami tak odległymi i skąpymi w dane - uczynić kolejnego kroku w sposób niezachwiany. Z punktu widzenia nauki nic w kwestii Dzbana nie jest i nie będzie pewne.

Pewne jest jedno: Mitologia Starosłowiańska istniała. Nadszedł zatem czas, by spróbować odtworzyć wygląd starosłowiańskiego Dzbana. Literatura na szczęście nie uznaje konieczności podwójnych potwierdzeń, ani nie lęka się ryzyka stawiania niepewnych hipotez. Oczywiście wszędzie tam, gdzie jest to możliwe, staramy się trzymać owych szlachetnych, naukowych zasad. Rzadko jednak się zdarza byśmy - jak w przypadku światowita, Swaroga, Dażboga, Mokoszy czy Chorsa, jeszcze paru wielkich i szeregu mniejszych bóstw - potrafili konkretną skorupkę umieścić na mapie Dzbana ze stuprocentową gwarancją trafności. Układamy tę łamigłówkę jak wielkie prehistoryczne puzzle, z których miejscami zeszły barwy, gdzie indziej zupełnie zatarł się rysunek, a niektórych fragmentów w ogóle brakuje. Odbudowanie Dzbana w kształcie wiernym przeszłości jest niemożliwe. Warto jednak wyobrazić go sobie w sposób maksymalnie przybliżony, choćby takim jakim mógłby być dzisiaj, gdyby go nie rozbito.

W proces odtworzenia włączono wszystkie dostępne autorowi źródła i materiały archeologiczne, etnograficzne, religioznawcze, historyczne, dziejopisarskie, antropologiczne i onomastyczne. Wśród narzędzi zastosowano też symulację, lingwistykę komparatystyczną, etymologię, analizę dawnych kronik, zapisków, przekazów, oraz analizę współczesnych prac nad mitologią Słowian, Bałtów i Germanów, a także porównawczo innych ludów (tak starożytnych jak i dzisiejszych kultur tzw. prymitywnych). Zanalizowano też dostępne mity, legendy (także heraldyczne), podania, bajki i baśnie, oraz ustną tradycję ludową (np. Moszyńskiego, Kolberga itp).

Wszelkie istniejące skorupy i okruchy postarano się zebrać, a następnie z pasujących do siebie, niesprzecznych fragmentów ułożyć nowy Dzban wykorzystując maksimum materiału. Miejsca puste z konieczności wypełniono wyobraźnią, braki w rysunku czy kolorze uzupełniono świeżą linią i pokryto świeżą farbą, zarysowane a niedokończone ryty rozwinięto. Nie działo się to jednak w sposób dowolny, lecz na zasadzie logiki narzuconej przez istniejące wokół pustego pola odłamki i fragmenty Starego Dzbana. Jest to praca tak rozległa, a sam proces odtworzenia tak skomplikowany, że z pewnością nie uniknięto w niej błędów. Ale, jak mawiają chińscy mędrcy: Nie przejdziesz drogi jeśli nie postawisz na niej pierwszego kroku. świat się jeszcze nie kończy, błędy można wyeliminować w przyszłości. Od czegoś jednak trzeba zacząć.

Instynkt rozwikływania zagadki własnego pochodzenia, odnalezienia korzeni własnego rodu (narodu), jest jednym z podstawowych dążeń i pragnień każdego człowieka.

Ocalenie tożsamości w dobie wielkich kulturowych nacisków będzie może miało zasadnicze znaczenie dla następnych pokoleń. Tożsamość to przede wszystkim świadomość historyczna. Historia zaczyna się od prehistorii, a ta jest domeną mitu. Mitologia jest głównym korzeniem drzewa, którego pień stanowi Historia, zaś koronę Współczesna świadomość. Jakie owoce Przyszłości może wydać drzewo podcięte u korzeni?

Tom, który oddajemy w ręce Państwa jest pierwszą częścią większej całości, i dotyczy najpełniej zachowanego w tradycji materiału na temat najniższych bytów niebiańskich, Bogunów i Boginek, czyli Stworzów, oraz demonów i półdemonów, czyli Zduszów. Jest to nie tylko pełny leksykon, ale rodzaj encyklopedii wierzeń stanowiący wstęp do Wielkiej Mitologii Słowian.

Nim przejdziemy do omówienia cech i właściwości licznej gromady bóstw i demonów, musimy zapoznać Państwa z dwoma syntetycznymi mitami (ich rozwinięcie znajdzie się w kolejnych tomach Biblioteki Starosłowiańskiej), wyjaśniającymi rodowód i umiejscowienie owych niskich bytów niebiańskich w Kręgu innych istot, zarówno Bogów jak i Ludzi.

 

 

O narodzeniu Przestworzy i Przedstworzów.

 

Kiedy Bóg Bogów - światowit ulepił Trzecią z Rzeczy Pierwszych, Bułę, rzucił ją w Głąb. Bogowie Działów, zwani Kaukami albo Alkami - Czarnogłów i Białoboga - zapragnęli natychmiast ją posiąść. W krótkim przelocie rzecz owa błysnęła im prawdziwym pięknem, a zawsze jedno z nich pragnęło panować nad tym co miało drugie i swego panowania z nikim nie dzielić. Buła wpadła na samo dno Głębi. Czarnogłów musiał zanurkować, żeby ją wydobyć. W przeciwnym razie Buła znalazłaby się we władaniu Białobogi, mającej w mocy Głąb. Nurkował trzykrotnie nim wreszcie wydobył Bułę-Bytę na wierzch. Białoboga jednak nie zamierzała rezygnować z nowego nabytku i uczepiła się skrzącej Buły ze wszech sił. Rozpoczęła się walka.

Kaukowie bili się zajadle wezwawszy na pomoc Ażdahy, czyli oddane im na służbę Smoki i Żmijów-Żnuje. Szarpali Bułę w górę i w dół i ciągnęli od wieczności do nieskończoności. Wkrótce włączyli się także do bitwy Stronporowie, Bogowie Stron i Pór, zwani też Kirami, razem ze swoimi pomocnikami żar-ptakami światłogońcami. W trakcie tej szamotaniny rozciągnięto Bułę na wschód i zachód, z północy na południe, od świtu do zmroku, od wiosny do jesieni, od lata do zimy, od północka do pół dnia.

Kirowie, Kaukowie, Ażdahy i światłogońce tak mocno ciągnęli we wsze pory, strony i działy, że Buła nagle trzasła i rozleciała się. Rozpadła się na Bryłę i Bryję (Grudę i Glinę), a z jej wnętrza trysnęło snopem iskier zlepiszcze światowitowe - Poświatło (Kir), które uszło w Głąb. Bryła i Bryja rozleciały się od siebie, w różnych kierunkach i teraz Kaukowie nie mogli już utrzymać wszystkiego w swoich rękach. Ponieważ żadne z nich nie zamierzało ustąpić, musieli się rozmnożyć. Kaukowie zawarli krótki rozejm, w czasie którego spłodzili i wydali na świat swych czterdzieścioro dzieci - Jednogłowych.

Było to dwakroć po osiem Żywiołów i dwakroć po tuzin Mocy. Połowa Bogów Jednogłowych miała cechy po Pramaci-Białobodze, zaś połowa po Praoćcu-Czarnogłowie. Żywiołowie i Moce rzucili się razem ze swymi rodzicami ku Ziemi powstałej z Bryji, Zaświatom-Weli powstałej z Bryły i Niebu, które nastało ze złączenia dotychczasowych Niebiosów Poświatłem-Kirem w jedność litą niczym zwierciadło. Bój o panowanie nad światem rozgorzał z nową siłą. Bogowie Mocy (Wielkomoce) Przeplątowie i Mokosze pognali za umykającymi ku Pierwnicy Ziemią i Welą. Przeplątowie pochwycili je w swoje sieci, a następnie z Mokoszami złączyli je kirem, welonem i bają utkanymi w jednolitą materię wszechświata, tak że przestały się oddalać. Dażbogowie (Żywioły światła i Nieba) oraz Weselowie (Moce Zaświatów) i Ładowie (Moce Porządku Rzeczy) ułożyli w należytym porządku warstwy niebiańskie, od Najdalszego Nieba przez Niebo Głębokie i Wysokie, które wszystkie złączyli tęczowymi mostami z poświatła. Dażbogowie naciągnęli też wykute przez Swarogów Sklepienie Niebieskie nad Ziemię czyniąc z niego Niebo Niskie.

Simowie pokryli Ziemię lądami, Strzybogowie otoczyli ją powietrzem. Białoboga podczas bijatyki trzasnęła w plecy Czarnogłowa i ten wypluł ukryte pod językiem bryłki, przez co powstały na Ziemi łańcuchy górskie z twardej skały. Sporowie uczynili zalęg w bagnach, Wiłowie nasadzili puszcze i puścili w nie zwierzynę. Wtedy Perun rozciął brzuch Siemi i Wodowie wydobyli się na powierzchnię zalewając wszystko, tak że nieliczne tylko góry wystawały ponad Przedmorze. Podobna bitwa toczyła się o Welę. Jej krawędzie Białoboga zabrudziła bryją, której pełno schowała za paznokciami. Czarnogłów tłukł ją po palcach, by puściła skraj Zaświatów i wtedy bryja trysnęła spod paznokci Pramaci na sam środek. Na Weli Wodowie nie wydobyli się tak łatwo z pułapki twardych skał, i w związku z tym powstał tam jeden ląd - współśrodkowa wyspa (z bryji Białobożej) zwana Niwą, a otoczył ją głęboki na dziesiątki kilometrów parów zwany Nawią. Ze wzgórz Niwy na dno Nawi spłynęła Rzeka Rzek - Pętlica. Z czasem Niwę zamieszkali Bogowie, zaś Naw przeznaczono umarłym. Ale było to dużo później.

Taka sama straszliwa bitwa toczyła się o władanie Niebem. Swarogowie palili żywym ogniem przeciwników, Morowie siali zarazę i zniszczenie, Perunowie przeszywali wrogów oszczepami-błyskawicami, cięli ich mieczami gromów, rozpłatywali siekierami piorunów. Strzybogowie rozpędzali walczące przeciw nim zastępy Wodów dując straszliwym, gorącym wichrem.

Jednakże i ta krwawa potyczka, w trakcie której Jednogłowi Wielkobogowie ścierali się ze sobą i znów na przemian łączyli, by wydać potomstwo (Małobogów), które by ku nim przechyliło szalę zwycięstwa, nie przyniosła rozstrzygnięcia. Co prawda Kaukowie i ich Ażdahy opadli z sił, a zaraz potem Kirowie i ich światłogońce oddalili się na płaskowyż zwany Równią Welańską, gdzie osiedli i wyłączyli się z dalszej walki, ale żadna z Mocy ni żaden z Żywiołów nie mógł zapanować samodzielnie nad wszym światem.

Zawarto kolejny rozejm, ponieważ wszyscy czuli się wycieńczeni bojem. Bogowie Żywiołów i Bogowie Mocy zgromadzeni teraz w dziewięciu stronnictwach usiedli na Równi, u dziewięciu ognisk, radząc co dalej począć i knując plany przeciw sobie. Uradzono, że korzystając z nieśmiertelnej materii jaką światowit zostawił w różnych postaciach po wszym świecie nim się zawił w Kłódź, trzeba ukształcić Potwory. Tak też zrobiono.

Powstało Dziewięć Potworów, które miały wspomóc Żywioły i Moce w rozstrzygnięciu walki. Jednakże Jednogłowi przecenili swoje możliwości. Potwory wymknęły się spod ich kontroli i rozpoczęły między sobą niszczycielską bitwę. Trzy z nich toczyły Bitwę o Ziemię, trzy Bitwę o Welę, zaś trzy pozostałe Bitwę o Niebo. Świat był w trakcie tych bitew obracany w perzynę, a piękne dzieła Bogów zamieniły się w proch. Ziemia została zrujnowana, Wela także zamieniła się w pobojowisko, a Niebo ledwo trzymało się kupy. Bogowie ponosili nieustannie wielkie straty. Boruta stracił oko i na zawsze okulał, Czsnota o mały włos nie rozsypała się na kawałki, z czterdzieściorga dzieci Chorsa ocalało tylko dwoje, dziewięciu synów Swaroga zostało pożartych, jeden z Potworów wyżarł też lewy bok Chorsiny, Prawic stracił jedną rękę.

Sklepienie Niskiego Nieba nad Ziemią trzymało się na drzewie wyrastającym z wierzchołka Góry Trzygław, nazywanym Ósicą. Pozostałe nieba trzymały się na Przypórze Pierwni (Niebo Najdalsze), Gwóździe Głębi (Niebo Głębokie) i Stóżarze Niebieskim (Niebo Wysokie). Potwory w zapamiętaniu pożerały tęczowe mosty, rzucały w siebie łańcuchami górskimi, wypijały morza, rozbijały gwiazdy. Gdy zaczęły łamać kolejne Drzewa świata i Niebo popękało grożąc całkowitym

zawaleniem, a trzęsący się ze strachu Jednogłowi przycupnęli w Lęgowisku na cyplu Trzygławia, przypominając raczej robactwo niż potężnych władców, po raz pierwszy od początku stworzenia światowit opuścił Kłódź by ratować od upadku swoje dzieło. Na szczęście Jednogłowi nie potrafili uczynić Potworów nieśmiertelnymi, choć taki był ich zamiar. światowit pozbawiając ich innych główni (głów i obliczy) pozbawił ich bowiem odpowiednich mocy stwórczych. Dzięki temu Potwory, choć wieczne, były śmiertelne i dało się je zabić, rozerwać ich ciała, a z ciał tych uczynić inne wieczne stworzenia. światowit na własnych barkach podtrzymał całe Niebo, a Potworom ukręcił łby, po czym zlecił Jednogłowym by natychmiast rozszarpali pozostałości po Potworach na wiele kawałków. Czterdzieścioro Jednogłowych Wielkobogów i Małobogowie, ich czterdzieścioro ośmioro dzieci, rzuciło się ochoczo do tej pracy pragnąc wymazać swe winy. Lękano się okrutnie gniewu Boga Bogów pamiętając, co uczynił ze swymi pierworodnymi synami Zniczami.

Przypór, Gwózd, Stóżar i Ósica były czterema kawałkami dawnego Wsporu świata, który się światowitowi kiedyś połamał. W ciele jednego z Potworów, olbrzyma światogora zwanego Podbójem znalazł się także fragment owego Wsporu. Dlatego Bóg Bogów szkielet Podbója wbił w Równię Weli, przez co powstały tam wysokie góry i szczyt zwany Wierchem Weli, a z głowy tego Potwora wyrosło nowe Drzewo świata - Wierzcha, nazywane też Wierszbą lub Wiechą. Miało trzy konary, lecz cztery wierzchołki i na nich oparło się teraz Całe Niebo. Drzewo pokryło się srebrnymi

liśćmi, zakwitło białym kwieciem i wydało złote owoce (Łużyczanie widzą w Wierszbie Jabłkodąb a w jej owocach Złote Jabłka, Polanie widzą Wierzbę a owoce mają za Złote Gruszki, Mazowie widzą Potrójny Dąb-Jawor-Osikę a owoce mają za Złote Żołędzie, Chorwaci prawią o Trójjodle, jeszcze inni o Trójsośnie lub o Potrójnej Morwie).

Jednogłowi dobrali się parami i rozerwali Potwory na Osiemdziesiąt i Osiem części. Każda para ukształciła ze swych części odmienny ród Przedstworzów złożony z czwórki, lub piątki Bogunów bądź Boginek. Przedstworzowie stali się poronnymi dziećmi owych par boskich, jako że nie zostali poczęci płciowo i nie byli nieśmiertelni. Tak narodzeni Przedstworze zostali sługami Bogów i ich pomocnikami w ziemskich, welańskich oraz niebiańskich pracach. Nazwano ich Przedstworzami z kilku powodów: po pierwsze powstali podczas Bitwy o Przestworza (Niebo, Welę i Ziemię), po drugie powstali w przestworzach, po trzecie zostali przepotworzeni z ciał Potworów, po czwarte stworzeni rękami Jednogłowych. W tej postaci dotrwali do kolejnej wojny, Wojny O Krąg. Wtedy dopiero zostali Ustokrotnieni. Zabieg ten, dokonany również przez Jednogłowych, nadał im dzisiejsze rozmiary i sprawił, że ich liczba wzrosła stokrotnie a choć znacznie się przez to pomniejszyli, ich siły również poważnie wzrosły. Od tego momentu zaczęto ich nazywać Stworzami. Wtedy właśnie Stworze przyjęli postać i wymiary, jakie mają do dzisiaj.

Gdy z Potworów powstali Przedstworze światowit ustalił nowy porządek, dokonał podziału Niw między Bogów i dał im taje, by znaczyli nimi swoje rzeczy i włości. Zakazał kłótni, ustanowił zwierzchnictwo Peruna nad Żywiołami, oraz Prowego nad Mocami, i nakazał uporządkowanie Przestworzy po zaistniałych zniszczeniach. Tym sposobem narodziły się w swym dzisiejszym kształcie Przestworza, jak i Przedstworzowie poczęci z Potworów, którzy przemienili się później w Stworze.

Światowit uspokojony ułożonym porządkiem zamknął się ponownie w Kłódź, lecz jego polecenia zostały potem złamane i znów wybuchła wojna. 

 

 

O przemianie Przedstworzów w Stworze i narodzinach Zduszów.

 

Po Wojnie O Bułę nastał bardzo krótki czas pokoju. Przez chwilę zdawało się, że światowit może odpoczywać w Kłódzi nie lękając się o całość swego dzieła. W tym właśnie czasie, bożego odpoczynku, z Wiechcia (pęku gałązek Wierzchy związanych w rózgę, którą się Bóg Bogów szorował, obcierał i oćwiczał w kąpieli) powstali Ludzie. Ludzie narodzili się z hodowli Kauków, którzy porwali wyrzucony przez światowita Wiecheć i, wpierw się jak zwykle pobiwszy, połamali gałązki na patyki, a potem doszli do zgody i razem zasadzili owe patyki w zagon na welańskiej Równi. Czarnogłów i Białoboga podlewali swą uprawę przez całą welańską noc, a nad ranem zerwali to, co wyrosło. Chcieli początkowo uczynić z Ludzi swoich pomocników, ale okazało się, że przez chwilę nieuwagi Prarodziców zakradł się na zagon tuż przed świtem zawistny Bóg Zagłady i Zarazy - Mor, i podlał uprawę Czarną Wodą (Wodą śmierci) ze swego Czarnego źródła. Jako śmiertelnicy, Ludzie nie mogli pozostać na Weli i strącono ich na Ziemię, w Kolibę. Koliba była więc pierwszą ojczyzną Plemienia, a Plemię nazwano w końcu Zerywanami, jako że zostali zerwani przez Boga Bogów z Wierszby, potem znów byli zerwani przez Kauków z boskiego zagonu na Równi, później zrzucono ich z Weli przez co zerwali z miejscem swych narodzin, na koniec zaś zerwali także z Kolibą, wypędzeni przez Bogów, gdy z pychy sprzeciwili się ich panowaniu i rozpętali Wojnę O Taje.

Zaraz po narodzinach Ludzi i ich upadku z Weli między Bogami nastały poważne spory o władanie różnymi rzeczami. Złamano porządek ustanowiony przez światowita, w zapamiętaniu podeptano i zlekceważono jego zalecenia. Wybuchła kolejna wojna, Wojna O Krąg, która była jeszcze gorsza niż poprzednia Wojna O Bułę.

Do pierwszej bitwy doszło u Wielkiego Ogniska na przelęczy Równi, gdzie Bogowie zeszli się następnego wieczora po odejściu światowita. Wielkie Ognisko, zwane odtąd Ogniem Ogni rozpalił na Równi sam światowit, kiedy ustanawiał nowy ład i przydzielał Bogom taje. Wtedy wszyscy zebrani zasiedli dookoła ognia w przypadkowym porządku. Teraz, gdy Boga Bogów zabrakło, nie mogli się porozumieć co do kolejności. Bogowie Żywiołów uważali, że to im się należy miejsce przy samym ogniu, w najwyższym Kręgu. Bogowie Wielkich Mocy (Wielkobogowie Mocy) nie godzili się z tym i rozgorzała sprzeczka na temat ważności, starszeństwa i tym podobnych rzeczy. Tymczasem Małe Żywioły cichaczem zajęły Drugi Krąg, chcąc być blisko rodziców. Tym sposobem Moce zostały zepchnięte w Trzeci i Czwarty Krąg, daleko od Ognia. Weles i Nyja, najbardziej zajadli w tym sporze, rozerwali pierścień zespolonych Bogów Żywiołów i przepchnęli się ku ognisku tratując co poniektórych. Pociągnęli za sobą Mora z Marzanną (Moce Zagłady, Zarazy, Starości i Zapomnienia), Podaga z Pogodą (Bóstwa Drogi, Podróży, Zgody, Pogody i Spokoju-Pogodzenia) oraz Roda z Rodżaną (Bogów Narodzin, Myśli, Prawdy i Rodu). Wtedy Żywiołom udało się ponownie zespolić i cztery rody bogów Mocy zostały odcięte od reszty. Od sprzeczki przyszło do rękoczynów sprowokowanych przez Welesa i Roda. Rodżana popchnięta w trakcie szamotaniny przez Swarę wpadła do ognia i cała skóra prócz stóp i lewej piersi w jednej chwili jej sczerniała. Od tego czasu stała się Boginią o Czarnej Skórze. Jej dzieci, Zaródź i Rada-Rodzica rzuciły się na pomoc matce, a za nimi ruszyli pozostali Bogowie Mocy. W Bitwie O Miejsce, która nie przyniosła rozstrzygnięcia, Bogowie stratowali Ogień Ogni i o mało co całkiem przez nich nie zagasł.

W Wojnie O Krąg wzięli udział wszyscy Jednogłowi, Kirowie, Kaukowie i wszyscy ich pomocnicy: Ażdahy, światłogońce i Przedstworze. Pod koniec, z braku wojowników, powołano też całkiem nowe byty spośród ludzi umarłych - tych właśnie, wywodzących się z dusz zmarłych nazwano Zduszami.

Po pierwszej bitwie przyszły następne: O Miesiące, O Maści, O Miana, O Moc (Moc rządzenia ludźmi), O Mnożność i O Miarę. Drugą bitwę, O Miesiące, rozpętali również Welesowie. Wpierw Jednogłowi przemocą odebrali panowanie nad miesiącami Bogom Stron i Pór. Stało się to za namową Sporów (Bóstw Powodzenia i Obfitości), którzy twierdzili, że Kirowie są zbyt zajęci porami roku, stronami świata i w ogóle miarami czasu, przez co zaniedbali zupełnie miesiące i te nie przynoszą należytego pożytku. Perunowie, Swarogowie i Wodowie dali się łatwo przekonać, Strzybogom było obojętne co się stanie z Trzynastoma Braćmi-Miesiącami, Simowie zaś, a właściwie Siem, obawiali się tylko, żeby po stronie Kirów nie stanęli Kaukowie. Jedynie Dażbóg zdecydowanie sprzeciwiał się przedsięwzięciu, bojąc się że wyniknie z niego nieszczęście.

Okrzyknięto go tchórzem, lecz wziąwszy pod uwagę zastrzeżenia Siemi postanowiono dla wzmocnienia pojednać się z Mocami i uderzyć razem. Trzeba coś było dać Bogom Mocy w zamian za wsparcie. Uradzono więc, że pięcioma z miesięcy będą władać Moce. Z takim poselstwem ruszył Perun ku Ognisku Mocy. Rod oponował bardzo przeciw wspólnemu działaniu i dawał za przykład swoją czarnoskórą siostrę-małżonkę Rożdanę poszkodowaną tak fatalnie w poprzedniej potyczce. Przeważył wspólny głos Kupały i Welesa, mających zwykle w każdej sprawie odmienne zdanie. Uznano ich solidarne poparcie za dobry znak. Na dodatek Perun przyrzekł Wielkobogom Mocy oprócz pięciu miesięcy także miejsce w drugim Kręgu wokół Ognia. Uderzono o świcie i po długiej, wyczerpującej bitwie odebrano Kirom panowanie nad miesiącami. Zaraz po zwycięstwie, gdy przyszło do podziału łupów, Perun zupełnie pominął Welesa, a oburzona tym faktem Nyja rozcięła mu pierś swoją kosą. Trysnęła boska krew, zrobiło się zamieszanie i wybuchła nowa bitwa,

tym razem między zwycięzcami. Kirowie spróbowali wtedy raz jeszcze odebrać swoje władztwo, ale Czarnogłów i Białoboga ich nie poparli. Tak więc miesiące zostały przy Jednogłowych, Peron miał jedną bliznę więcej, a w świecie rosło zamieszanie. Teraz najpierw szły Miesiące Żywiołów, po nich zaś Miesiące pochwycone w boju przez Moce, a na dodatek ich kolejność nie zgadzała się z

porami zasiewów, wschodzenia ziarna, zbiorów czy spoczynku, ustalanymi przez Kirów.

Trzecia bitwa wybuchła O Maści, czyli Barwy. Ta dotyczyła głównie Kauków, Czarnogłowa i Białobogi, którzy władali dwiema spośród ważnych barw oraz Kirów. Maści była wprost niezliczona ilość, ale tyłko siedem z nich miało wielką wagę: biała, czarna, niebieska, czerwona, żółta, złota i srebrna. Białą i czarną władali Kaukowie, zaś złotą, srebrną, czerwoną i niebieską Kirowie. Tylko Dażbóg posiadał ważną, żółtą maść. Po różnych podstępach i zmiennych kolejach bitew także i tym razem nie doszło do ustalenia żadnego rozsądnego ładu, a tylko powiększono bezład. W wyniku bitwy Kaukowie nie utracili całkowicie panowania nad bielą i czernią, ale od tego momentu także Weles wziął czarną maść, a Strzybóg i Dażbóg maść białą. Żywioły wyrwały Kirom maść srebrną i złotą, po czym rozdzieliły te barwy między siebie sprawiając, że inne zdobyte przez nich w bitwie barwy nabrały blasku, stały się jaskrawe i świetliste. Kirom udało się utrzymać barwę niebieską i czerwoną, jak również zdobyć na Dażbogach żółtą i włączyć w swe panowanie zieleń posiadaną poprzednio wyłącznie przez Wiłów. Część żółtej maści wykradł Kirom Makosz, część czerwieni zabrał im Kupała. Z kolei niemal puste puzderko po żółci wykradł Makoszom Przepląt, a jego żona Plątwa zdobyła takie same niemal puste pudło po maści czerwonej od Kupały. Stąd powstała całkiem nowa maść przeplątowa-pomarańczowa. Zapanował przeto w materii barw zamęt, z którym nawet później było sobie trudno poradzić i którego skutki są widoczne do dziś.

Jeszcze się dobrze nie zakończyła Bitwa O Maści, gdy rozpoczął się kolejny spór, który doprowadził do Bitwy O Miana (czyli Tytuły) będącej w istocie bitwą o granice Niw i kompetencje pomiędzy Jednogłowymi.

Rodowie uważali się za Panów Narodzin, a całą tę niwę za swą wyłączną własność. Tymczasem Kupałowie stwierdzili, że zaródź bierze się z miłości lub żądzy, a wynikiem narodzin nowej osoby czy pomysłu jest nowa miłość lub kolejne namiętności. Rodowie nie chcieli oddać ani kawałka swej niwy po dobrej woli, więc Kupałowie odebrali im go przemocą. Podobnych sporów wyłoniło się nagle o wiele więcej. Pogoda postanowiła odebrać Strzybogom władanie Dobrym Powietrzem i Powiewami, śląkwa rzuciła się na Perperunę nie mogąc się pogodzić z utratą wykradzionych jej podstępem przez tamtą Chmur, Morowie kłócili się z Welesami o władanie Zagładą, Zaświatem, śmiercią i Zapomnieniem. Chorsowie, Przeplątowie, Rodowie i Ładowie starli się o władanie niwami Wiedzy, Porządku, Tajemnicy, Wiary i Rozumu. Dziewanna postanowiła wydrzeć Ładzie-Łagodzie Krainę Łowów. Zaczęły się także swary wewnątrz rodów. Wkrótce doszło do powszechnej bitwy, która doprowadziła świat na krawędź rozkładu przez pomieszanie kompetencji

bogów. Przyszła piąta bitwa, O Moc Władania Ludźmi. Tu wszystkie Żywioły zespoliły się przeciw Bogom Mocy, usiłując ich odsunąć od panowania nad ludźmi. Zamieszanie sięgnęło szczytu, a w żadnej materii nikt nie potrafił osiągnąć przewagi nad innymi. Brakowało już tylko tego, żeby dzieci wystąpiły przeciw rodzicom próbując ich zabić, lub wyrzucić z ich domów i niw.

Po piątej przyszła szósta bitwa i stało się to najgorsze. Małe Żywioły i Małe Moce wystąpiły razem przeciw wszystkim Wielkobogom walcząc o Mnożność, której im odmówiono. Z ich cielesnego obcowania między sobą nie rodziły się dzieci. Mieli dzieci ze Smokami i Żmijami, ze światłogońcami i Boginkami oraz Bogunami, ale ci wszyscy jako zaledwie boscy pomocnicy wydawali na świat chimery albo słabeuszy. Małobogowie mieli też potomstwo z Ludźmi, ale ci - choć byli królami, wieszczami i wytędzami jako śmiertelnicy nie mogli zasiadać z bogami w Kręgu na Równi. Taka była wola Boga Bogów, lecz Małobogowie kierowani złością i zawiścią rzucili się przeciw swym rodzicom.

Ostatnia z Siedmiu Bitew w Wojnie O Krąg dotyczyła Miary, czyli Kołacza Wieków. Dzielili go między sobą Wielkobogowie. Kto spożywał w danym roku Kołacz, ten władał tym rokiem w Kręgu następujących po sobie lat. Kołacz Wieków sporządzony był z welańskich zbóż dających temu, kto je spożył, Wieczną Młodość, Wieszczą Mądrość i Wielką Moc. Być może to było przyczyną, dla której Wielkobogowie zazdrośnie strzegli tajemnicy wypieku Kołacza. Jak widać nie chodziło jedynie o Miarę Czasu, ale i Miarę Mądrości oraz Miarę Siły. Małobogowie chcieli nie tylko dorównać rodzicom, lecz zająć ich pozycję, dlatego i ta bitwa była w pewnym sensie bitwą o Miejsce w Kręgu. Był to najważniejszy i najcięższy bój całej wojny. Zjednoczeni Małobogowie nie byli ani tak sprytni, ani mądrzy jak zespoleni Wielkobogowie, jednakże przywyższali tamtych siłą i nie znającą lęku odwagą, z której brało się wielkie zdecydowanie ich działań. Gdy pozycje Wielkich Żywiołów i Mocy były poważnie zagrożone i zbliżał się nieuchronnie szturm na Dwór Sporów, gdzie spoczywał Kołacz, Perun z Prowem w przebiegły sposób odebrali Małobogom służących im Przedstworzów. Ci nie zrezygnowali jednak z ataku, lecz zdesperowani sięgnęli w Zaświaty. Najpierw do Nawi Zmartwychwstańców zwanej Założą, a potem głębiej, w Naw Smoczą czyli Piekło, skąd dobyli dusze największych okrutników i zbójców i tchnęli je w trupie ciała. W ten sposób powstała wielka armia Sił Ciemności, złożona z 64 tysięcy Zduszów. Z Zaświatów wyległy Wampiry, Lepiry, Martwce, Przezkosty, Biesy, Stroska, Skrzadła, Dybuki, Upiory, Wilkołaki, Wiedźmy, Strzygi, i w bojowym szyku ustawiły się na Niebieskim Polu gotowe do walki. Na ich czele stanęli Perunic, Swarożyc i Wład.

Przerażeni Wielkobogowie zebrali na Stokrotnych Łąkach, w pobliżu Dworu Sporów, wszystkich Przedstworzów. Tu zakopano ich w stokrotnie sporzącą glebę i podlewano obficie Żywą Wodą ze Studni Roda. Wkrótce z każdego zakopanego Przedstworza wyrosło sto okazałych kwiatów o stu białych płatkach. Były to Stokrocie. Gdy pąki rozpękły się, wyskoczyła z każdego Boginka lub Bogun. Tak narodzili się Stworzowie. Byli o wiele mniejszych rozmiarów niż Przedstworzowie, ale było ich sto razy więcej i mieli taką samą moc jak ich poprzednicy. Najszybciej jak to było możliwe ułożono bojowe szyki i prowadzeni przez Peruna, Ładę-Łagodę, i Dziewannę Stworze opuścili usłaną białym kwieciem Łąkę Stokrotną, na której dokonało się Ustokrotnienie.

Na Niebieskim Polu stanęły przeciw sobie dwie potęgi dosiadające niebiańskich i welańskich wierzchowców: 64-tysięczna armia Zaświatów złożona ze Zduszów i Małobogów, i prawie 32-tysięczne zastę...

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • braseria.xlx.pl
  •