Behawioryzm, psychologia1

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Behawioryzm

 

Behawioryzm  -  kierunek  w  psychologii b. wieku (szczególnie z okresu  1915-1930;  od ang. to behave = zachowywać się), którego rzecznicy  akcentowali potrzebę: I. wyłącznie obiektywnych badań w   psychologii,   tzn.   badań  nad  obiektywnie  dostrzegalnym zachowaniem  się  zwierząt lub  ludzi,  II. rezygnacji z metody introspekcyjnej   i   pojęcia   świadomości,  III.  poszukiwania prawidłowych  związków  między  podnietami a reakcjami organizmu (stimulus-response psychology).

Ewolucjonizm  przyzwyczaił przyrodników do traktowania człowieka jak  gatunku  zwierzęcego,  jako ostatniego szczebla na drabinie filogenetycznej  świata  zwierzęcego.  Rozumiało się, że również zachowanie się i tryb życia człowieka należy związać pojęciowo z zachowaniem się zwierząt. Eksperymenty zoopsychologiczne Smalla, Thorndike'a   i   kontynuatorów  pozwalały  uniknąć  kłopotliwej sprawy,  w  jakich  granicach  należy liczyć się z introspekcją, jako z rzeczywiście nieodzownym źródłem spostrzeżeń naukowych. W tym   stanie   rzeczy   wniosek   wisiał   w  powietrzu:  metody zoopsychologiczne  należy  zastosować również do ludzi. Nie było to  więc  rewelacją,  gdy  w  r.  1913  John Watson wypowiedział imperatyw  ten radykalnie i ogłosił wyznanie wiary zdecydowanego behawiorysty  w  pracy Psychologia, jaką widzi behawiorysta. Był to   pamflet,   protest   przeciwko   psychofizjologii,  pojęciu świadomości,     paralelizmowi     psychofizycznemu,    metodzie instrospekcyjnej,  poniekąd  również  program nowej psychologii, "naprawdę naukowej".

J.  Watson  odbył  swe  studia  w  Chicago,  głównie  w pracowni psychologii   porównawczej,   i   startował  w  nauce  badaniami eksperymentalnymi,  metodą  labiryntu,  nad  białymi  szczurami. Przez   pewien   czas   współpracował  z  Yerkesem,  specjalistą psychologii  małp  człekokształtnych.  Od  psychologii  zwierząt stopniowo   przechodził  do  psychologii  ludzi.  Zaznaczył  się pomysłowymi  eksperymentami  nad  zachowaniem  się  niemowląt  i małych   dzieci.  Redagował  od  r.  1910  czasopismo  "Przegląd Psychologiczny"  ("Psychological  Review"). Publikował niewiele. Głośne  jego  prace:  Zachowanie  się  -  wstęp  do  psychologii porównawczej,  1914;  podręcznik  Psychologia  z punktu widzenia behawiorysty,  1919, i popularno-polemiczna walka o behawioryzm, 1925  (razem  z  W.  McDougallem,  jako  oponentem). W pełni sił Watson wycofał się z życia naukowego.

Jako   behawiorysta,  Watson  rozpoczął  od  radykalnej  krytyki psychologii  świadomości:  "Psychologia ogranicza swój przedmiot do  tak  zwanych  stanów świadomości - do ich analizy i syntezy. Otóż  >>stany  świadomości<<  istniały, istniałyby one jako - od osoby do osoby - izolowane nieużyteczne ciekawostki mentalne".

"Świadomość    ze    swymi   strukturalnymi   atomami,   tj.   z niesprawdzalnymi  dalej  wrażeniami  i z wyobrażeniami, jako ich sobowtórami,   oraz   zabarwieniami   wzruszeniowymi,  ze  swymi procesami w rodzaju uwagi, spostrzegania, wyobrażania sobie itp. jest   po   prostu   nieokreślonym   frazesem.   Jeśli  w  ogóle znaleźlibyśmy  coś  naukowo  wartościowego  w  kolosalnej liczbie tomów napisanych w terminologii świadomościowej, to coś można by znacznie   lepiej   zdefiniować  i  wyrazić,  jeśli  odpowiednie problemy   psychologiczne   będziemy  rozwiązywali  przy  pomocy naprawdę   obiektywnych  metod  naukowych"  (Psychologia,  1919, rozdz. I - Problemy i zadania psychologii).

Psycholog  powinien  więc  zrezygnować z pojęcia świadomości i z introspekcji   jako   metody  subiektywnej.  Powinien  natomiast inaczej  niż dotychczas pojęć przedmiot swych badań i zastosować do   badań   metodę  wyłącznie  obiektywną,  jak  to  robi  każdy przyrodnik. Przedmiotem obiektywnych badań psychologicznych może być  tylko  zachowanie  się człowieka lub zwierzęcia. Poznawanie tegoż   stanowić  powinno  cel  pracy  psychologa.  "Psychologia behawiorystyczna  zmierza do sformułowania poprzez systematyczną obserwację i eksperyment uogólnień, praw i zasad, którym podlega zachowanie się człowieka".

Zachowanie się jest to obiektywnie poznawalna, ruchowa odpowiedź człowieka  lub zwierzęcia na daną podnietę lub na układ podniet, czyli na sytuację. "Sytuacja" i "zachowanie się" - oto kapitalne

pojęcia behawioryzmu.

Pojęcia  te  i  argumenty  wyżej przedstawione mogły się wydawać przekonywające  w  odniesieniu  do  względnie prostych czynności jako   odpowiedzi   na   podniety,  np.  proste  odruchy.  Rzecz komplikowała   się  jednakże,  gdy  trzeba  było  przystąpić  do obiektywnych badań nad takimi "odpowiedziami", jak rozwiązywanie zadań intelektualnych, np. problemów naukowych lub niewidocznych dla   oka,   lecz  w  skutkach  doniosłych.  Obiektywna  analiza "skurczów  mięśniowych",  nie  wiedzieć  jak dokładna, niewiele, jeśli  cokolwiek, takie zjawiska wyjaśnia. Watson poniekąd zdawał sobie sprawę z tego kłopotu i celem wybrnięcia z niego rozróżnił dwa rodzaje obiektywnego zachowania się; "odpowiedzi zewnętrzne" explicit   responses)   i   "odpowiedzi   wewnętrzne"  (implicit responses).   Do   drugich   zaliczał   ciche   słowa  (myślenie

słowno-pojęciowe).

Tu  jednakże  rozpoczynała  się  trudność  istotna.  Najpierw  w badaniach   nad   "odpowiedziami   wewnętrznymi"   potrzebne  są wypowiedzi osób badanych. Przecież przypatrywanie się lub jakieś

inne   obiektywne   badania   nie   umożliwią   poznania  takich "odpowiedzi".  Co  ważniejsze,  nie wystarczy usłyszeć słów osób badanych  i  zaprotokołować  je,  trzeba  je ponadto zrozumieć i objaśnić.  Słowo  nie  jest  po  prostu  układem  dźwięków, lecz układem   z  określonym  znaczeniem.  A  to  już  jest  coś,  co przekracza   obiektywność   w   sensie   fizykalnym  i  w  ogóle przyrodniczym. Od tego też rozpoczęła się "walka o behawioryzm". Okazało   się   rychło,   że   w   obiektywizmie   przyrodniczym behawiorystów - to samo odnosi się do rosyjskich refleksologów - tkwią     zasadnicze     nieporozumienia     metodologiczne    i epistemologiczne  i  że  stanowisko  to  jest dla postępu wiedzy naukowej  o  życiu  psychicznym  niewystarczające, nieprzydatne. Okazało się również w toku zawziętych sporów między zwolennikami i  przeciwnikami behawioryzmu, że jednym ze źródeł nieporozumień jest  wieloznaczność pojęć: obiektywny - subiektywny, psychiczny - fizyczny.

Początkowo  argumenty  Watsona,  przedtem  jeszcze  Thorndike'a, Cattella  Smalla  i  innych wydawały się mocne. Niezadowolenie z psychologii  pokroju wundtowskiego (w Ameryce titchenerowskiego) było  wielkie,  osiągnięcia  w  badaniach  nad  zachowaniem  się zwierząt zachęcające. Nie dziw, że za ideami i programem Watsona opowiedziało się wielu psychologów, głównie wprawdzie w Ameryce, ale również w krajach europejskich.

Do behawioryzmu przyznawali się przede wszystkim zoopsycholodzy, z  kolei  również neurofizjolodzy, dotykający w swoich badaniach spraw     psychologicznych,     wreszcie    również    rzecznicy psychofizjologii  zmysłów. O trudność z "reakcjami wewnętrznymi" ocierali   się  tylko  mimochodem,  zresztą  i  tak  w  zasadzie prowadzili badania obiektywne, a więc behawioryzm wydawał się im - jednym w "zasadzie", innym "jedynie" - stanowiskiem słusznym.

Co prawda nie było w tej sprawie poglądu jednolitego. Raczej było tyle  różnych  behawioryzmów,  ilu  było  psychologów, mniej lub więcej  zdecydowanie  opowiadających  się za Watsonem. Z grubsza rozróżnić można przy tym trzy formy behawioryzmu: krańcowy, typu Watsona,   umiarkowany,   typu   Thorndike'a   lub   Tolmana,  i eklektyczny,  typu  Woodwortha  (poza tym "hormisty", zwolennika teorii  W.  McDougalla).  Formę krańcową znamy. Poniekąd do niej zbliżali  się w swych zapatrywaniach: wybitni cerebro-fizjolodzy S.I.  Franz  i K.S. Laschley i psycholodzy W.S. Hunter, teoretyk tzw.  przez  siebie  "antroponomii",  tj.  obiektywnej  nauki  o postępowaniu   ludzkim,   A.P.   Weiss,   m.in.   autor   dzieła teoretycznego  o  podstawach  behawioryzmu (Podstawa teoretyczna zachowania  się  człowieka,  1925),  M. Mayer i kilku innych. Do tego  stanowiska  zbliżony  jest  wybitny psycholog francuski H. Piron,  następca  Bineta  w  Sorbonie  i  kontynuator  wielkich tradycji w zakresie neurofizjologii francuskiej, wywodzących się jeszcze od Flourensa.

Do  umiarkowanych  zaliczamy behawiorystów uznających programowo potrzebę     prowadzenia    badań    psychologicznych    zarówno obiektywnych, jak też introspekcyjnych (odnośnie do człowieka) i uznających  "celościowy"  punkt widzenia w psychologii zwierząt. Tu  należą  np.  autorzy  znanej  książki  (tłumaczonej  na jęz. polski)  Postępowanie  człowieka - Bagley i Colvin, zoopsycholog E.C.  Tolman,  autor  dzieła  Celowe  zachowanie się u ludzi i u zwierząt, 1932, i inni.

Największa  jest  grupa  trzecia, tj. tych psychologów, którzy w zasadzie uznawali bądź uznają potrzebę obiektywnego stanowiska w psychologii  - i o tyle potwierdzają krytykę i program Watsona - lecz  faktycznie,  nie  krępując  się względami teoretycznymi, w nauce  o  tzw.  wyższych  procesach psychicznych opierają się na metodach  mniej  lub  więcej  introspekcyjnych.  Na ogół Ameryka poszła  początkowo za Watsonem, natomiast Europa, spadkobierczyni wielu subtelnych rozważań nad umysłem ludzkim i wielkiej kultury filozoficznej, obstawała przy świadomościowej koncepcji psychiki i przy psychologii programowo opartej na introspekcji.

Spór  o  behawioryzm  bądź  introspekcjonizm, bardzo ostry mniej więcej  do  lat trzydziestych bież. wieku, jeszcze wprawdzie nie ucichł,  ale  temperatura  walki dawno już opadła i jest czas na

refleksję krytyczną lub przynajmniej próbę tejże.

Behawioryzm był przede wszystkim buntem. W takim razie, podobnie jak  w  odniesieniu  do  wszelkiego  buntu,  chcielibyśmy przede wszystkim  znać  przyczyny.  Czemu?  Przyczyny  znamy poniekąd z argumentacji  behawiorystów,  jednakże  niewystarczająco. Trzeba bowiem  odpowiedzieć  na  pytanie,  dlaczego  Watson domagał się wprowadzenia  obiektywnych  metod  do  psychologii? Czy tylko ze względu  na  metodę  badań  i  sukcesy  nauk przyrodniczych? Nie tylko.

Sedno   rzeczy   tkwi   w   wielkim   niezadowoleniu  z  wyników psychofizjologii  w  stosunku  do  nadziei,  jakie  w  ostatniej ćwierci  wieku  XIX  pokładano  w  psychologii. Program Wundta i plany  podobne przyjmowano ongiś z entuzjazmem w przekonaniu, że psychologia  doświadczalna  przyniesie rozwiązanie wielu z dawna intrygujących  zagadnień  odnoszących się do "natury ludzkiej" i że  pośrednio  przyczyni  się  do rozwiązania wielu praktycznych zadań   natury   społecznej   i  kulturalnej,  np.  do  naukowej organizacji  i  techniki  wychowania.  Ale  psycholodzy zawiedli nadzieje     w    nich    pokładane.    Wprawdzie    energicznie eksperymentowali,  lecz  przez dziesiątki lat zajmowali się przy tym  sprawami  leżącymi z dala od kłopotów wychowawczych lekarza psychiatry,  sędziego,  organizatora pracy w przemyśle, artysty, moralisty  i  filozofa.  Wykonali  tysiące  prac  badawczych nad wrażeniami,   nad   uwagą,   nad   pamięcią  sylab,  kojarzeniem wyobrażeń,  a  o rzeczach naprawdę interesujących ludzi praktyki społecznej  i  ogół wykształcony mówili w przybliżeniu to samo i tak  samo  jak  filozofowie w ciągu wielu wieków: przypuszczali, snuli   rozważania,   układali  teorie  intuicyjne.  To  właśnie poczytano  im  za  złe,  bo  odbiorcy badań psychologicznych nie postawili   sobie   pytania:   czy   naukowców   już   stać   na eksperymentalne  badania  spraw życiowo interesujących. Fakt, że psychologię   poddano   krytyce.   A   krytykowali   nie   tylko behawioryści.  Z  różnych punktów widzenia przystąpiono do ataku przeciwko wundtyzmowi, czyli psychologii treści świadomości. Nie mniej ostro wystąpili również lekarze psychiatrzy. Znaczy to, że nie chodziło zasadniczo o obiektywność metod. Chodziło natomiast o wartość wyników, o spełnienie żądań bądź nadziei pokładanych w psychologii.

Jest  to więc raczej fakt drugorzędny, że behawioryści wystąpili przeciwko  psychologii  "klasycznej"  od strony metodologicznej. Było  to  podejście  najłatwiejsze i najbardziej zrozumiałe dla psychologów z wykształceniem biologicznym lub zoologicznym.

Aby zrozumieć start i stanowisko behawiorystów, nie znaczy uznać je  za  słuszne.  Behawiorysta  konsekwentny jest bezradny wobec "reakcji  wewnętrznych" człowieka, a przecież nie sposób przejść nad  nimi  do  porządku dziennego, bo to są zjawiska najbardziej interesujące   "konsumentów"   psychologii   oraz   ze  względów praktycznych  i społecznych najbardziej doniosłe. A behawiorysta niekonsekwentny  nie  liczy się, bo podcina gałąź (logiczną), na której siedzi.

Łatwo  jest  dzisiaj wytykać rozmaite błędy behawiorystów każdej postaci.  W  odniesieniu  do Watsona uczynił to ongiś znakomicie psycholog  angielski  W.  McDougall (Bitwa o behawioryzm). Sedno wielu  szczegółowych  argumentów  sprowadza się do jednego, lecz kapitalnego:  gdy  tylko  behawiorysta przystępuje do realizacji swojego  programu  psychologii,  faktycznie,  na  każdym kroku - wiedząc  czy  nie  wiedząc  o  tym  -  posługuje  się pojęciami, zaczerpniętymi    z   doświadczenia   subiektywnego,   czyli   z introspekcji.    Ściślej    rzecz    biorąc,   z   doświadczenia niewzrokowego.  Program  behawioryzmu  radykalnego,  tj. program psychologii czysto obiektywnej, jest nierealny i niewykonalny.

W  pewnej  mierze  zdawano  sobie  sprawę  z  tego  już w latach gorących  sporów.  W każdym razie wobec faktycznego posługiwania się   przez   większość  behawiorystów  słownictwem  i  metodami właściwymi  psychologii  świadomości stopniowo coraz to mniejszą wagę  przywiązywano  do  argumentów  pryncypialnych. Ostatecznie przyświecać  zaczęła  po obu stronach myśl, że chodzi nie tyle o metody i zasady, ile o rozwiązywanie konkretnych zagadnień.

Poza  tym,  gdy  przyzwyczajono  się  do  języka  behawiorystów, okazało  się,  że  przeciwieństwa między punktami widzenia szkół Wundt-Jamesa  Thorndike-Watson  nie są bynajmniej tak ostre, aby mówić,   jak   zrazu   mniemano,   o  dwu  bezwzględnie  różnych psychologiach.    Introspekcjonizm   krańcowy   nie   może   nie uwzględnić,   choćby   tylko   na  marginesie,  analizy  ruchów. Behawiorysta tylko na pozór nie uwzględnia świadomości. Wskazuje na   to   posługiwanie   się   słownictwem  bardzo  podobnym  do introspekcjonistycznego.  Analizując  np.  strach,  behawiorysta mówi  o reakcjach fizjologicznych, ekspresji mimicznej, ruchach, sytuacjach  groźnych, jednak słuchacz nieuprzedzony, a nawet sam behawiorysta,   rozumieją   dany   opis   pod  warunkiem,  jeśli równocześnie,  choćby  bezwiednie,  odnoszą  go  do odpowiednich subiektywnych  przeżyć.  Faktycznie  więc  w  praktyce badań ani czystego  introspekcjonizmu,  ani  też  radykalnego behawioryzmu utrzymać się nie da.

... [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • braseria.xlx.pl
  •